Postanowiliśmy brazylijskiemu jadłu poświęcić nieco więcej uwagi i kilka oddzielnych postów, bo potrawy tutaj są zupełnie inne, niż to, co znamy z Europy i Azji. Dużo tu jedzą manioku, fasoli, zwłaszcza czarnej, sporo suszonego mięsa (szczególnie w okolicach stanu Bahia), pysznej grillowanej wołowiny (najlepsze mięso jedliśmy blisko granicy z Argentyną) i sporo owoców morza. Dzisiaj będzie właśnie o jednej z potraw z owocami morza! Poznajcie bobó de camarão.

Bobó de camarão – krewetki w manioku i mleczku kokosowym

Na samym początku wyjazdu, jeszcze w Rio de Janeiro, w naszej dzielnicy Santa Teresa, zjedliśmy tę słynną (i polecaną przez Brazylijczyków) potrawę, a mianowicie bobó de camarão. Niech Was nie zwiedzie nazwa „camarão” – wcale nie oznacza ona kalmarów, ale krewetki! A bobó de camarão, to nie „baby krewetki”, lecz zwykłe dorosłe krewetki.

Bobó de camarão to krewetki z warzywami, zazwyczaj głównie z papryką w sosie z tapioki, mleczka kokosowego i orzechów nerkowca. Potrawa w zasadzie zawiera same składniki, które bardzo lubię uwielbiam (poza maniokiem, do którego do tego momentu miałam stosunek obojętny). Jest to bardzo delikatne danie, zupełnie inne niż ciężkie mięsiwa, które zazwyczaj jedliśmy  w Brazylii (np. żeberka). Z uwagi na obecność dużej ilości manioku, danie jest jednak bardzo sycące. Oczywiście serwuje się je ze sporą miską ryżu.

Bobó de camarão jedliśmy w knajpce Severyna, która znajdowała się przy tej samej uliczce, co nasz hostel – na granicy dzielnic Lapa i Santa Teresa (czyli stosunkowo blisko ceramicznych schodów Escadaria Selarón). Restauracja jest przyjemna, jedzenie jest tam serwowane w glinianych naczyniach, a sztućce mają drewniane trzonki. Całkiem fajny klimat.

Co do samego bobó… Nauczeni tym, że w Brazylii dania serwowane są naprawdę w wielkich porcjach (i do wszystkiego dodają wspomniany ryż), zamówiliśmy jedną porcję bobó de camarão na pół. Danie kosztowało około 30 reali i zdecydowanie była to wystarczająco duża porcja na kolację dla dwóch osób. W tej konkretnej knajpce można było też spróbować koktajlu caipirinha w wersji z kiwi, którą nazwano kiwirinha. I ten koktajl (podobnie jak tradycyjna wersja z limonkami) okazał się fajnym dopełnieniem krewetek w delikatnym sosie.

Wszystkim, którzy wybierają się do Rio de Janeiro polecamy knajpkę Severyna (przy Rua Santo Amaro, na granicy dzielnic Santa Teresa i Lapa) oraz krewetkowe bobó. Dla tych, co nie przepadają za owocami morza, dodam, że są też wersje z innym mięskiem. A jak nie, to gdzie indziej też na pewno traficie na tę potrawę.

Bobó de camarão – jak się je przyrządza

Gdyby ktoś był ciekawy, jak przyrządza się potrawę bobó de camarão, to tutaj fajnie jest to pokazane: