Site icon Byłem tu. Tony Halik.

Powrót z Indii. Przygód ciąg dalszy…

Nie spodziewaliśmy się, że nasz powrót z Indii będzie taki nerwowy. A już na pewno nie spodziewaliśmy się kwarantanny w samolocie. Oto dalsze zapiski z podróży. Publikuję je z małym opóźnieniem, ponieważ chciałam się dowiedzieć, co z Izą i czy na pewno jest zdrowa. Wszystko już jest ok – rozmawiałam z nią dzisiaj przez telefon, dochodzi do siebie, w domu.

2009.08.11, Pokład samolotu Boeing 767-300 linii AeroSvit, gdzieś nad Europą

Nasz powrót z Indii wyobrażaliśmy sobie nieco inaczej – np. nie spodziewaliśmy się  kwarantanny w samolocie

No to ładnie!
Jesteśmy podejrzani o świńską grypę. Dokładnie to Iza, ale my – jako jej znajomi, i wszyscy siedzący wokół też, jesteśmy pod odstrzałem.
Jest 9:07 ukraińskiego czasu, czyli za godzinę powinniśmy lądować w Kijowie. Tymczasem w samolocie kontrolowana panika. Siedzimy w maseczkach (jak ktoś ściągnie, to panie stewardesy krzyczą!), a wszystko przez to, że Iza sobie trochę kasłała przez sen. Właśnie mierzą jej temperaturę i ciśnienie (ale wyników już nie podali). Nas z kolei spisali z kart pokładowych.

10:05, Lotnisko Borispol (Boryspil) w Kijowie, Ukraina

Dolecielismy do Kijowa, ale nadal siedzimy w samolocie, bo zrobili nam kwarantannę. Dwóch innych pasażerów (ortodoksyjnych Chasydów) zgłosiło, że także źle się czują.. Podjechała karetka i wsiadła z niej pani doktór ze skórzaną, czarną teczką pełną szklanych ampułek opisanych długopisem na przylepcu. Zrobiła Izie jakiś zastrzyk szklano-metalową strzykwą. Postanowili zabrać Izę do szpitala. Ja na jej miejscu bym się nie dała, ale Iza poczuła się gorzej (z uwagi na problemy żołądkowe, nie świńsko-grypowe) i skapitulowała. Dwóch hipochondryków też zabierają. Nam i reszcie samolotu pozwolili wyjść.

12:00, Lotnisko Borispol (Boryspil) w Kijowie, Ukraina

Jesteśmy w poczekalni, przy gejtach. Czekamy na samolot do Warszawy. Izę zabrali. Dobrze, że ma samolot dopiero jutro, bo tak to byłoby jeszcze gorzej. Natomiast cały samolot wypuścili bez problemu. Nawet jeśli ktoś byłby faktycznie zarażony świńską grypą, to by nie zauważyli. My bardzo powstrzymywaliśmy się od wszelkich kichnięć i kaszlnięć – całkiem naturalnych w sytuacji, gdy z niemal czterdziestostopniowego upału przesiedliśmy się do samolotu z klimą ustawioną na 19 stopni i przez siedem godzin dmuchawa z zimnym powietrzem dęła mi na zatoki. A cienki polarowy kocyk, który dali, można sobie co najwyżej pod głowę wsadzić, a nie się nim przed mrozem zabezpieczać. Ja całą drogę przesiedziałam w bluzie z kapturem na głowie i w ciepłych skarpetach trekingowych, które zresztą w tym celu zabrałam z domu.

Z samolotu wypuścili nas w tych maseczkach. Oprócz nas w samolocie była pokaźna grupa Izraelczyków. Niektórzy z dredami i długimi włosami, ale było też kilku ortodoksów z pejsami. Wyobraźcie sobie teraz miny ludzi, kiedy grupa pejsatych w maseczkach wparowała do bezcłówki. Nie wiadomo, czy to już epidemia, czy może napad?!

My też przez chwilę nie zdejmowaliśmy maseczek. Skoro w samolocie robią takie halo i nas stresują, to my też postresujemy innych pasażerów! Po raz kolejny ludzie wpatrywali się w nas wybałuszonymi oczyma. Aczkolwiek teraz nie byli to wścibscy Hindusi, lecz przerażeni Europejczycy.

14:00, Lotnisko Borispol (Boryspil) w Kijowie, Ukraina

Dostaliśmy info, że Izę przewieźli do kliniki w Kijowie. My za chwilę  wylatujemy do Warszawy. Zobaczymy, jak się to wszystko skończy. Oj, dziwny jet ten nasz powrót z Indii…

 

Lotnisko Borispol (Boryspil) w Kijowie – czekamy na samolot do Polski

—-Update—-

2009.08.12, Warszawa, Polska

Jesteśmy w domu.
Wczoraj na Okęciu przywitał nas wiatr i deszcz – to już teraz wiadomo, gdzie się podział monsun, kiedy go w Indiach brakuje, a pola ryżowe marnieją… Szaro, ponuro i mokro. Brrrr!
Izę wypuścili i dzisiaj wraca do domu. Mówi, że średnio się czuje i zadzwoni, jak jej będzie lepiej. Oczywiście to nie była świńska grypa, czy nawet ptasia, tylko sensacje żołądkowe plus przeziębienie od klimy. Eh, ci Ukraińcy – nie mogli się przyczepić do kogoś innego? A my powoli dochodzimy do siebie i próbujemy się odnaleźć w zimnej Polsce i już zaczynamy tęsknić do indyjskich prze-upałów…

Asia i Kondi

Exit mobile version