Site icon Byłem tu. Tony Halik.

Warszawskie Targi Książki 2016 (WTK 2016): Indie, Korea, NYC, Moskwa i inne

Warszawskie Targi Książki 2016 - WTK 2016

Warszawskie Targi Książki 2016 - WTK 2016

Warszawskie Targi Książki 2016 (WTK 2016). Warszawskie Targi Książki już na stałe wpisały się w nasz kalendarz imprez. Bywamy na nich od kilku lat i z rozrzewnieniem wspominamy czasy, kiedy impreza była nieco bardziej kameralna i odbywała się w Pałacu Kultury i Nauki, nie na Stadionie Narodowym (chociaż nie mogę się oprzeć wrażeniu, że jednak w Pekinie było ciaśniej i bardziej męcząco), ale recenzje z targów zaczęliśmy publikować dopiero dwa lata temu (przeczytajcie o spotkaniu z Elżbietą Dzikowską podczas WTK 2014 oraz o zeszłorocznej edycji targów WTK 2015). Poniżej lista książek, które kupiliśmy w tym roku. Jak zwykle sporo wśród nich to pozycje związanych z podróżowaniem i kulturą Azji.

Warszawskie Targi Książki 2016 – Co kupiliśmy?

W tym roku przytargaliśmy do domu aż 10 książek! Znalazły się wśród nich przede wszystkim pozycje związane z Indiami (3x) i Koreą  (2x), ale także z Nowym Jorkiem, Moskwą (z przyszłości!) i kilka innych niepodróżniczych książek (na zbiorczym zdjęciu brakuje książki pt. Siła Dobra. Świat oczami Dalajlamy Daniela Golemana).

Indie po raz pierwszy: Shantaram

Wreszcie udało nam się nabyć własny egzemplarz słynnej powieści Robertsa o młodym Australijczyku, który w obliczu rozpadu rodziny, wpadł w dosyć poważny narkotykowy nawyk, zaczął łamać prawo, trafił do więzienia, z którego uciekł i tak oto trafił do Indii. Zamieszkał w bombajskich slumsach (skądinąd znanych czytelnikom i widzom ze Slumdoga – milionera z ulicy), skumał się z tamtejszą mafią, a także walczył przeciwko radzieckim wojskom w Afganistanie. Jest to książka niezwykle wciągająca, interesująca zwłaszcza dla tych, którzy pasjonują się Indiami i tym, jakie są od środka – za fasadą białych marmurowych pałaców, jedwabnych sari i targowisk pełnych przypraw i rzeźbionych figurek słoni. Skąd to wiem? Zwłaszcza, że książki nie czytałam? Czy przekonały mnie liczne znakomite jej recenzje? I dlaczego nie przeczytałam jej aż do teraz, skoro tak głośno o niej było?

Marcin Meller napisał o tej książce:

Shantaram ro czytelniczy Święty Graal.

O co chodzi? O to, że książka została wydana dawno temu (w Świecie Książki), a jej nakład wyczerpał się bardzo szybko i długo nie było dodruku. Czyhałam na nią od tego czasu, bo po przeczytaniu rozdziału książki, który KŚK umieścił na swojej stronie internetowej w ramach promocji, wiedziałam, że chcę przeczytać całość. A dodruku nie było. Książka kupiona z pierwszej ręki stała się w zasadzie nieosiągalna. Z drugie także, bo ludzie średnio byli chętni, by pozbywać się swoich egzemplarzy.

Do niedawna. Bo Shantaram zostało ponownie wydane, tym razem przez Wydawnictwo Marginesy. Stąd – a przynajmniej tak mi się wydaje – tekst Mellera o Świętym Graalu. Nie ma się więc co dziwić, że kiedy zobaczyliśmy tę książkę na WTK, a dokładnie jej przedostatni egzemplarz na stoisku internetowej księgarni Nieprzeczytane.pl i to dodatkowo z 30% upustem, natychmiast ją zgarnęliśmy. Czy faktycznie warto było tyle czekać na jej przeczytanie?! Zobaczymy.

Indie po raz drugi: Rowerem (z miłości) z Indii do Szwecji

Okładka bardzo kolorowa, żółta niczym szafranowe sari z Radżastanu, a do tego biała krowa, słoń i ludzik na motorze. Odrzuciła mnie. Odrzuciło mnie też to, że to historia „rowerowa”. Tak bardzo mam dosyć historyjek wydawanych ostatnio drukiem masowo o podróżnikach, co na rowerze (albo na piechotę) przemierzają jakieś pustkowia, a potem rozwodzą się nad tym, jacy gościnni okazali się napotkani na tym pustkowiu ludzie (czyżby owi rowerzyści spodziewali się, że ktoś ich przepędzi kijami od progu?!).

Ale pani na stoisku spostrzegła moje wahanie i szybko powiedziała, że to bardzo piękna, optymistyczna romantyczna historia. I wiecie co? To nie europejska podróżniczka drałuje na rowerze po Indiach zachwycając się umorusanymi buźkami biednych dzieci i ubarwionymi henną stopami ich mam. To zakochany w niej Hindus jedzie do niej – z Delhi do szwedzkiego miasteczka Borås. Taką historię przeczytam z przyjemnością! Książkę kupiłam z 50% zniżką.

Indie (ale nie tylko) po raz trzeci: Salman Rushdie i jego życie

Pamiętam miny babć (jeszcze wtedy nie mówiło się na nie „moherowe berety”) w autobusach, kiedy orientowały się, jaki tytuł ma wielka czarna księga, którą czytałam z zapałem. A były to Szatańskie Wersety. Nie raz zostałam przez to nazwana tak, a nie inaczej przez owe babcie (mój ówczesny czarny gotycki strój i makijaż nie pomagały). Wybaczam babciom ignorancję, bo skąd miały wiedzieć, że to niesamowita książka po trosze o Indiach, o hinduskich emigrantach w UK, ale i nieco o Islamie. Książka niezwykła, łamiąca standardy, która wzbudziła tak wiele kontrowersji, odkąd po raz pierwszy wyszła drukiem w 1988 roku (od razu była nominowana do Booker Prize), w tym w środowiskach muzułmańskich – wielu muzułmanów uznało, że zawiera treści bluźniercze dla islamu – że rok później ajatollah Ruhollah Chomejni ogłosił oficjalnie fatwę skazująca na śmierć jej autora, Salmana Rushdiego.

Joseph Anton to pseudonim Rushdiego – zaczerpnięty od imion jego ulubionych pisarzy – Conrada i Czechowa. Przyjął go na czas, gdy wraz z rodziną ukrywał się przed zamachowcami. I w książce Joseph Anton. Autobiografia opowiada o swoim życiu, w tym o owych ciężkich czasach. Książka była prezentem od Domu Wydawniczego Rebis – serdecznie dziękujemy!

Korea po raz pierwszy: saga koreańskiej rodziny

Uwielbiam sagi rodzinne, zwłaszcza te dziejące się w krajach Azji. Dzięki temu poznaję różne kraje od zupełnie innej strony, niż podczas podróży. Tak było w przypadku książki Ulica tysiąca kwiatów Gail Tsukiyamy (saga o rodzinie z Tokio), czy Tygrysie Wzgórza Sarity Mandanna (saga o rodzinie mieszkającej, o ile pamiętam, w okolicach gór Ghaty Zachodnie, w Indiach), czy książki, którą kupiłam na poprzednich WTK – Kwiat Śniegu i sekretny wachlarz Lisy See (może nie do końca saga, a historia życia pewnej Chinki o maleńkich stópkach – przeczytaj moją recenzję). Dlatego bardzo chętnie kupiłam i tę książkę, która – jak obiecuje okładka – opowiada wielopokoleniową sagę potężnej koreańskiej rodziny. Zwłaszcza, że autorka słynie z powieści o Chinach i Japonii (m.in. Łaskawa ziemia, Synowie, Dom w ruinie), a napisała aż 85 książek (!), zdobyła nagrodę Pulitzera, a w 1938 – Nagrodę Nobla. Książkę kupiłam za 10 złotych na stoisku wyprzedażowym przed wejściem na targi.

Korea po raz drugi: Korea nowoczesna

Najcieńsza książeczka, którą kupiliśmy i od niej zaczęliśmy czytanie. Autor ma pióro lekkie i bez zadęcia opowiada o swoich studiach w Szanghaju i pierwszych kontaktach z Koreańczykami w tamtejszym akademiku, a potem o pracy dziennikarza w Korei Południowej. Opowiada o Korei inaczej: nie o świątyniach, zabytkach i starych tradycjach, ale o tym, co ważne dla współczesnych młodych Koreańczyków – o StarCrafcie, e-stadionach, internecie i elektronicznych narkotykach. Nie wiem, czy to książka dla każdego, czy może bardziej dla geeków. Sam autor pisze:

StarCraftem nie sposób się podzielić. Kto nigdy nie grał, ten nie pojmie, co tak urzekło 10 milionów południowokoreańskich fanów.

Kondi grał. Ja nie grałam, ale znam specyfikę gier strategicznych. Niemniej Godlewski o tym e-sporcie (w 2009 roku sport elektroniczny został uznany przez Koreański Komitet Olimpijski za nową odrębną dyscyplinę, a cały czas podejmowane są próby przekonania MKOL, by zrobił to samo) pisze w sposób fascynujący, opowiada o zawodach, o graczach mających w Azji status gwiazd, o samej grze w końcu. Jestem pewna, że równie zajmująco opowie o kolejnych przejawach koreańskiej popkultury, w dalszej części książki. Książkę kupiłam za 10 zł (1/3 ceny regularnej).

Oprócz omówionych wyżej pozycji, podczas WTK 2016 kupiliśmy jeszcze:

Co nam się jeszcze spodobało podczas tegotocznej edycji WTK?
Stoiska niektórych wydawnictw były naprawdę pomysłowe. Zobaczcie sami…

Tu jesteś: Strona głównaPodróż literacka ⇨ Warszawskie Targi Książki 2016 (WTK 2016)


Jeśli podoba Ci się to, co robimy, obserwuj nas na Facebooku (Byłem tu. Tony Halik. & O Japonii) i YouTube: O Japonii oraz  – będziemy mieć energię, by tworzyć nowe treści!

Exit mobile version