Site icon Byłem tu. Tony Halik.

A gdyby Japonia nie przegrała wojny? Człowiek z Wysokiego Zamku

Czy zastanawialiście się kiedyś, jak by to było, gdyby Japonia podbiła i podporządkowała sobie kraje zachodniego świata? Gdyby narzuciła zachodnim narodom swoje obyczaje, gdyby nastąpiła powszechna japonizacja?
W tym miesiącu planowana jest premiera drugiego sezonu nietuzinkowego serialu Ridleya Scotta Człowiek z Wysokiego Zamku (The Man in the High Castle). Dla osób zainteresowanych Japonią i japońską kulturą, to moim zdaniem pozycja obowiązkowa. Postanowiłam napisać recenzję pierwszego sezonu serialu, ale nim to nastąpi, winna Wam jestem recenzję książki Philipa K. Dicka o tym samym tytule, której serial jest luźną adaptacją. Należę bowiem do ludzi, którzy uważają, że najpierw powinno się zapoznać z książką, a dopiero potem z jej adaptacją. A książka jest niesamowita. Opowiada alternatywną historię świata, w którym państwa osi wygrały II wojnę światową, a Japonia sprawuje rządy i sukcesywnie dokonuje japonizacji m.in. na obszarze Zachodniego Wybrzeża USA.

Człowiek z Wysokiego Zamku

Philip K. Dick

Książkę Philipa Dicka Człowiek z Wysokiego Zamku przeczytałam na początku studiów (w 2001 roku). Było to kilka lat wcześniej zanim tak bardzo „wkręciłam się w Japonię”, ale długo, długo po tym, jak świat oszalał na punkcie tej powieści.

Książka miała premierę w 1962 roku, czyli kilkanaście lat po zakończeniu II wojny światowej. W zasadzie natychmiast po wydaniu zyskała miano kultowej i została nagrodzona prestiżową Nagrodą Hugo. Opowiada historię, która działa się właśnie w latach 60., ale w alternatywnej rzeczywistości, w której wojna zakończyła się zrzuceniem bomby atomowej na Waszyngton D.C. i kapitulacją USA. Jakże książka musiała wtedy skłaniać czytelników do refleksji, co by było gdyby…

W Polsce książka podobno była wielkim hitem w latach 80. Zapoczątkowała wtedy modę na wróżenie z Księgi Przemian, I Ching. Na mnie zrobiła wielkie wrażenie na początku XXI. wieku. Gdyby jednak trafiła w moje ręce po raz pierwszy dzisiaj, to przeczytałabym ją z równie wielkim zaciekawieniem. Pomimo że bardzo lubię książki i filmy o alternatywnych światach (największym mistrzem w tworzeniu takich światów oprócz Dicka jest moim zdaniem Jacek Dukaj), to świat, w którym wojnę wygrały państwa osi: hitlerowskie Niemcy, Włochy i Japonia bardzo mnie zaskoczył.

„Japoński” świat Człowieka z Wysokiego Zamku

W tej alternatywnej rzeczywistości większość krajów (w zasadzi uchowała się chyba tylko Kanada) została podbita i podporządkowana owym trzem krajom. Stany Zjednoczone Ameryki zostały podzielone pomiędzy Japonię i Niemcy. Powstały dwie okupowane krainy: Pacyficzne Stany Ameryki zarządzane z Tokio i Wielka Rzesza, zależna od rozkazów z Berlina. To było naprawdę dziwne uczucie – czytać o tym jak zwycięska Japonia „zaprowadziła nowy porządek” na podbitych (okupowanych?!) terenach. Pamiętam, że zaskoczyło mnie zwłaszcza to, jak Japończycy w owych Stanach Pacyficznych sprowadzili ludzi innych narodowości do roli służących. A nawet gorzej, bo nie tylko przydzielili im niższe role społeczne, ale ograniczyli ich prawa i swobody.

Polityczna mapa świata z książki Człowiek z Wysokiego Zamku (The Man in the High Castle) Philipa K. Dicka

Część owych ludzi, dawniej dumnych obywateli USA, dała sobie wmówić, że są gorsi, mniej zdolni i mniej pracowici niż Azjaci. Uwierzyli, że nie są w stanie tak panować nad sobą i swoimi emocjami, jak powściągliwi Japończycy. Poruszyła mnie na przykład historia właściciela sklepu z „amerykańskimi antykami”, tj. z zabytkami dawnego amerykańskiego rzemiosła, sztuki i militariów, które do swoich kolekcji skupowali bogaci Japończycy. On zafascynowany japońskim stylem życia, oni tak bardzo chcieli stać się Amerykanami w Ameryce, jakich znali z przedwojennych filmów. Zamieszkiwali zatem w amerykańskich domach, słuchali amerykańskiej muzyki, jedli amerykańskie potrawy. Teraz (z perspektywy kilku wyjazdów do Japonii) wiem, że wielu Japończyków z wielkim podziwem podchodzi do tego, co zachodnie, a wyjątkowym podziwem darzą Amerykanów, ale wtedy było to dla mnie bardzo zaskakujące.

Z drugiej strony poraziło mnie, jak w Stanach Pacyficznych traktowano niepokornych, którzy nie chcieli się poddać japonizacji. Japońska żandarmeria wojskowa nie przebierała w środkach, a strzały z karabinu były na porządku dziennym; wprowadzono godzinę policyjną dla nie-Japończyków. Chociaż na Wschodnim Wybrzeżu zdawało się być jeszcze gorzej – hitlerowski terror, zastraszenia, rozstrzelania i inne metody eliminacji „wrogów Rzeszy”. Nie był to szczęśliwy świat. A pokój i równowaga sił  między Cesarstwem Japonii i Rzeszą, pozorne. Kiedy zagłębiamy się w historie bohaterów, okazuje się, że Japończycy zaczynają zdawać sobie sprawę z tego, że gdy tylko okażą słabość, Niemcy zaatakują i spróbują przejąć także ich terytoria.

Utyje szarańcza, czyli książka w książce

Ale Człowiek z Wysokiego zamku, to coś więcej niż opis podboju i powstałego w jego wyniku dziwacznego dla nas świata. Nie to jest najciekawsze w tej opowieści – pojawia się coś znacznie bardziej intrygującego. Jednym z wątków powieści jest bowiem historia książki Hawthorne’a Abendsena pt. Utyje Szarańcza (tytuł zaczerpnięty z księgi Koheleta). To właśnie autora tej książki podejrzewa się o to, że jest tytułowym Człowiekiem z Wysokiego Zamku.

Utyje Szarańcza opowiada historię świata, w którym państwa osi jednak przegrały wojnę. Ale nie jest to nasza historia, choć bardzo podobna. Książka stała się bardzo ważnym narzędziem dla ludzi działających w ruchu oporu przeciw japońskim i niemieckim ciemiężycielom, ponieważ pokazywała świat bez przemocy, bez poniżania, bez terroru wobec ludzi o odmiennych poglądach i innej narodowości. Pokazywała świat, o który warto walczyć. Utyje szarańcza była zakazana w Rzeszy, ale na „japońskiej ziemi” nie była na indeksie i coraz więcej ludzi ją sobie polecało. Niektórzy – jak główni bohaterowie – szukając odpowiedzi na dziesiątki pytań, które powstały w ich głowach, próbowali odnaleźć Człowieka w jego Wysokim Zamku, który podobno znajdował się Wysokich Górach w tzw. strefie neutralnej oddzielającej Wielką Rzeszę i Stany Pacyficzne (patrz mapa wyżej).

Co ciekawe, w ramach książki Człowiek z Wysokiego Zamku możemy przeczytać fragmenty książki Utyła szarańcza. Mamy zatem motyw książki w książce. Jest to bardzo ciekawy zabieg artystyczny, który pojawił się między innymi w powieści Mistrz i Małgorzata Bułhakowa.

I Chin – Księga Przemian

Ważną rolę w książce (mowa o Człowieku…) odegrała wspomniana wcześniej Księga Przemian – I Chin (Yijing). Jest to stara chińska księga, pozwalająca nie tyle, co przewidywać przyszłość, co uzyskać wskazówki odnośnie kwestii, które kogoś dręczą. Rady „wyroczni” (bo tak czasami w książce określano I Chin) – zarówno w kwestiach prywatnych, jak i politycznych – zasięgał Tegami, minister Stanów Pacyficznych. Zasięgała jej także Juliana, która próbowała dotrzeć do Człowieka z Wysokiego Zamku. Wreszcie – podobno sam Philip K. Dick korzystał z I Chin, pisząc książkę i decydując o losach jej bohaterów.

Jednym ze smaczków książki jest moment, kiedy wspomniany Tegami na chwilę przedostaje się do naszego świata i jest zaskoczony betonową brzydotą alternatywnej – dla niego – wersji miasta. Miasta nie zaprojektowanego według zasad japońskiej estetyki. Czyli w książce pojawia się trzeci świat. Nasz.

Jedna książka, trzy światy.
Który z nich jest prawdziwy, a które są iluzją?
To wiedzą chyba tylko ci, którzy zasięgają rady I Chin.

PS. Mam jeszcze małą ciekawostkę. W zeszły weekend, podczas tegorocznej edycji Targów Plakatu, kupiłam sobie mikołajkowy prezent. Jest nim plakat przedstawiający okładkę książki The Man in the High Castle autorstwa Przemka Dębowskiego. Wspaniała ilustracja, która w moim odczuciu świetnie oddaje klimat powieści. Zresztą pozostałe okładki książek (m.in. Dicka, Lema, Tolkiena), które stworzył Dębowski też są rewelacyjne. Zobaczcie sami na stronie przemekdebowski.com.

Przemek Dębowski i jego prace

Okładka książki Philipa K. Dicka Człowiek z Wysokiego Zamku autorstwa Przemka Dębowskiego

Exit mobile version