Wczoraj, w ramach 8. Festiwalu Filmowego Pięć Smaków, oglądaliśmy film Ann Hui pt. Złoty Wiek, opowiadający historię chińskiej pisarki i poetki Xiao Hong. Była to nie lada gratka – jeden z pierwszych, jeśli nie pierwszy, pokaz w Polsce. A film został już doceniony w świecie – wyświetlano go np. na zamknięcie  Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Wenecji i jest tegorocznym kandydatem Hongkongu do Oskara w kategorii filmów nieanglojęzycznych.

Kino chińskie: Złoty Wiek (reż. Ann Hui)

Akcja filmu przypada na lata dwudzieste – czterdzieste XX wieku. Xiao Hong urodziła się w dobrze sytuowanej rodzinie, ale oczywiście nie chciała podporządkować się woli ojca, który zaaranżował dla niej małżeństwo. Parokrotnie uciekała, w końcu uległa rodzinie, ale wybrany przez ojca mąż zostawił ją, kiedy była w ciąży. Wykształcona, biegła w kaligrafii, cały czas pisała. To właśnie jej wiersze sprawiły, że zainteresował się nią inny pisarz, Xiao Jun, który stał się miłością jej krótkiego, bo zaledwie trzydziestokilkuletniego życia. Xiao Hong tworzyła piękne wiersze i prozę, ale w tamtych czasach od pisarzy oczekiwano tekstów politycznych, wpisujących się w nastroje anty-japońskie. Dopiero po kilkudziesięciu latach doceniono artyzm jej dzieł.

Kino chińskie: Złoty Wiek (reż. Ann Hui)

Filmowa para literatów: Xiao Jun i Xiao Hong

Kino chińskie: Złoty Wiek (reż. Ann Hui)

Filmowa Xiao Hong [8fff]

Film jest długi, nawet jak na film biograficzny, bo trwa aż trzy godziny. Ale zarówno wieloosobowa narracja, opowieści znajomych pisarki o niej i jej życiu, typowe dla programów dokumentalnych, jak i piękne, niemal malarskie, kadry, sprawiają, że film ogląda się bardzo dobrze. Może tylko ostatnim dniom, czy tygodniom życia Xiao Hong poświęcono zbyt wiele uwagi, bo wiadomo było, że to już koniec, że nie wróci do zdrowia.

Oglądając ten film, kontemplując zmagania Xiao Hong z samą sobą, z jej potrzebą pisania („Chcę tylko tego, bym mogła pisać w spokoju!”), z zazdrosnym o jej talent partnerem i wymuszoną przez niego pewnego rodzaju twórczą rywalizacją, nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że podobne sytuacje, jeśli nie całe sekwencje zdarzeń, widziałam wcześniej, w innym filmie biograficznym, a mianowicie w biografii Sylvii Plath. Chociaż zdecydowanie uważam Xiao Hong za kobietę silniejszą emocjonalnie, niż Sylvia.

Polecam ten film kobietom, bo jest coś budującego w tym, jak Xiao Hong, kobieta-pisarz, urodzona w pierwszej połowie XX wieku, do tego w Chinach, walczy o miłość, ale i o swoje miejsce w świecie. Polecam go też facetom, którzy w produkcjach z Hongkongu szukają czegoś więcej niż gangsterskie przepychanki i strzelanki. A Ann Hui życzę Oskara, choćby za piękną scenografię, bo obawiam się, że płytcy Amerykanie mogą nie zrozumieć tego filmu do końca.

Asia

P.S. Oprócz Złotego Wieku, oglądaliśmy wczoraj jeszcze krótkometrażówki w ramach Fresh Wave. Dawały do myślenia – zwłaszcza historia młodej, delikatnej dziewczyny, która dostała wyrok, za to, że uczestniczyła w demonstracjach, a której zarzucono napaść na policjanta oraz niesamowita historia dziadka i wnuczki.