O tym, że z niecierpliwością czekam na 7. Festiwal Filmowy Pięć Smaków pisałam już na początku września, jeszcze przed wyjazdem do Indii. Filmy w ramach „5-ciu” oglądamy z zainteresowaniem od lat i z roku na rok obserwujemy, jak festiwal się rozwija. Jest to jedna z bardzo nielicznych imprez, na których można zobaczyć azjatyckie produkcje; wiele z filmów ma podczas festiwalu swoje polskie lub europejskie premiery, a czasem są to jedyne projekcje w Polsce. Główna impresja z tegorocznej edycji festiwalu? Japońskie filmy rządzą!
To właśnie podczas Festiwalu Filmowego Pięć Smaków zobaczyłam po raz pierwszy długo oczekiwaną adaptację chyba najsłynniejszej (i mojej ulubionej – tak wiem, nie jestem oryginalna) powieści Haruki Murakamiego Norwegian Wood w reżyserii Tranh Anh Hunga (bynajmniej nie Japończyka, a Wietnamczyka!), na polskim premierowym pokazie. Na Pięciu Smakach odkryłam genialne filmy (chyba można je nazwać obyczajowymi) produkcji koreańskiej – takie jak: Jestem cyborgiem i to jest OK Park Chan-wooka, Szczekające psy nigdy nie gryzą Bong Joon-ho, czy tajlandzkiej – Taipei Exchanges (aka. Di 36 ge gu shi) Ya-chuan Hsiao.
Jako fance (brzmi to idiotycznie, ale co zrobić) kultury japońskiej zawsze brakowało mi na Pięciu Smakach filmów japońskich – długo przeważały inne smaki, aż wreszcie w 2010 roku pojawiły się produkcje z kraju kwitnącej wiśni. Pamiętam, że wtedy obok wspomnianego już Norwegian Wood, obejrzałam też 13 zabójców (2010) Takashiego Miike – remake filmu z 1963 roku w reżyserii Kaneo Ikegamiego.
7. Festiwal Filmowy Pięć Smaków
Dlaczego o tym piszę? Otóż mogę szczerze powiedzieć, że ze wszystkich filmów, które obejrzałam w ramach tegorocznego festiwalu, a obejrzałam ich 10, zdecydowanie najbardziej mi się podobały filmy japońskie. I wcale nie dlatego, że lubię to, co japońskie, bo jest japońskie, ale dlatego, że filmy Tetsui Nakashimy, czy wspomnianego już Takashiego Miike są naprawdę świetne.
Pozostałe, moim (i Kondiego) zdaniem okazały się albo nudne, albo baaaardzo długo się rozkręcały… Doceniam jak najbardziej wizualny artyzm Wielkiego Mistrza – najważniejszego filmu festiwalu i absolutnie nie żałuję, że ten film obejrzałam. I jak najbardziej rozumiem, że niektórzy lubią kino mafijno-gangsterskie (ja też nawet trochę lubię – zwłaszcza to spod ręki Takeshiego Kitano) z intrygami, pościgami i strzelaninami, ale filmy Johnnie’ego To zupełnie mi nie podeszły.
Z drugiej strony nie przepadam za horrorami i krwią sikającą z ekranu, tymczasem Lekcja Zła Takashiego Miike, czy film, na który najbardziej czekałam, czyli Wyznania (jap. Kokuhaku) Tetsui Nakashimy, potrafiły mnie zaintrygować i ani przez chwilę się nie nudziłam (no może przez króciutką chwilę, gdy nieco za długo budowano historyjkę w Lekcji Zła, ale nie było źle. Przegapiłam jeden film wyświetlany w ramach retrospektywy Nakashimy, ale na pewno będę próbowała go obejrzeć – podobnie jak wszystkie jego pozostałe filmy. Bo facet tworzy naprawdę świetne rzeczy.
Poniżej pozwoliłam sobie zamieścić moje własne oceny filmów, które obejrzałam (od najlepszych).
Mój ranking filmów obejrzanych podczas 7. FF Pięć Smaków
- Wyznania (2010 / Japonia / reż. Tetsuya Nakashima) – 9/10
- Beztroskie Lato (1997 / Japonia / reż. Tetsuya Nakashima) – 9/10
- Żywot Matsuko (2006 / Japonia / reż. Tetsuya Nakashima) – 9/10
- Kamikaze Girls (2004 / Japonia / reż. Tetsuya Nakashima) – 8/10
- Lekcja Zła (2012 / Japonia / reż. Takashi Miike) – 8/10
- Wielki Mistrz (2013 / Chinny, Honkong, USA / reż. Kar Wai Wong) – 8/10
- Hanyut. Szaleństwo Almayera (2012 / Malezja / reż. U-Wei Haji Saari) – 7/10
- Jiseul (2012 / Korea Pd. / reż.O Muel) – 5/10
- Kartel (2012 / Chinny, Honkong / reż. Jonnie To) – 5/10
- 36 (2012 / Tajlandia / reż. Nawapol Thamrongrattanarit) – 4/10
(Film moim zdaniem najsłabszy, a wygrał festiwal. Bywa… ;))
A na koniec trailery dwóch filmów, aby lepiej pokazać Wam klimat.
Trailer Żywot Matsuko (reż. Tetsuya Nakashima)
Lekcja Zła – reż. Takashi Miike