Polska. Jak tu dziwnie – pusto. Czy aby dzisiaj nie jest niedziela? A może miasto wymarło? Na ulicy pojedynczy ludzie – nikt mnie nie popycha, nikt na mnie nie trąbi, nie pogania, nikt nie oferuje rikszy ani taksówki… Nikt nie zagaduje… Idę sobie, a tu cała masa przestrzeni, tylko dla mnie… Możemy spacerować z Kondim za ręce – zająć całą szerokość chodnika – i nikomu nie przeszkadzamy. O, właśnie – tutaj chodniki są. I jakie równe! Dziwny jest ten kraj…

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Warsaw by Tomek Swiesciak

Dziwni są ludzie, którzy nie doceniają tego, ile przestrzeni dostają za free. Albo tego, że w mieście – nawet w najbardziej zanieczyszczonej Warszawie – można swobodnie oddychać, a smog nie wgryza się w gardło i oczy… Nie ogranicza widoczności… I że śmieci nie walają się w każdym kącie, że ludzie nie sikają na widoku, że martwe szczury nie leżą na środku ulicy (tego widoku – rozjechanego czarnego szczura na środku Pahar Gandźu – to chyba nigdy nie zapomnę…)

Dziwnie tu – jakoś tak sterylnie i nudno. Żadnych lepianek, namiotów, straganów. Nikt nic nie sprzedaje z wózka, ani roweru. Nawet ten ukraiński sprzedawca owoców, co na rogu czasami przystawał swoim polonezem i prosto z bagażnika podawał truskawki i wiśnie, gdzieś zniknął… Pewnie  właściciel pobliskiego spożywczaka doniósł na niego straży miejskiej, bo chciał się pozbyć konkurencji. Dziwnie, pusto…

Byłam w pracy – a tam jeszcze puściej. Prawie wszyscy na urlopach, nikogo na korytarzu, nikt nie trzaska drzwiami… Czuję się jak w innym wymiarze…

Zaglądam do sieci – tutaj trochę normalniej! Kolorowo i chaotycznie, wyskakujące reklamy biją po oczach :) Wchodzę na pocztę – dziesiątki maili, które jakoś mnie mniej interesują niż zawsze. Wchodzę na poszczególne fora – czytam zaległe wiadomości i posty, które się pojawiły podczas mojej nieobecności. Aż trudno mi uwierzyć, że życie się tutaj, za moimi plecami, normalnie toczyło. Pocieszam się tym, że już pojutrze wyjeżdżam znowu – do ciepłego i kolorowego, egzotycznego kraju – może nie aż tak egzotycznego, jak Indie, ale zawsze :) Pobyt w Macedonii, to będzie dobry „etap przejściowy” między IN i PL :)

 

Polska.

Jak tu dziwnie – pusto. Czy aby dzisiaj nie jest niedziela? A może miasto wymarło?

Na ulicy pojedynczy ludzie – nikt mnie nie popycha, nikt na mnie nie trąbi, nie pogania, nikt nie oferuje rikszy ani taksówki… Nikt nie zagaduje… Idę sobie, a tu cała masa przestrzeni, tylko dla mnie… Możemy spacerować z Kondim za ręce – zająć całą szerokość chodnika – i nikomu nie przeszkadzamy. O, właśnie – tutaj chodniki są :) I jakie równe!

Dziwny jest ten kraj.

Dziwni są ludzie, którzy nie doceniają tego, ile przestrzeni dostają za free. Albo tego, że w mieście – nawet w najbardziej zanieczyszczonej Warszawie – można swobodnie oddychać, a smog nie wgryza się w gardło i oczy… Nie ogranicza widoczności… I że śmieci nie walają się w każdym kącie, że ludzie nie sikają na widoku, że martwe szczury nie leżą na środku ulicy (tego widoku – rozjechanego czarnego szczura na środku Pahar Gandźu – to chyba nigdy nie zapomnę…)

Dziwnie tu – jakoś tak sterylnie i nudno. Żadnych lepianek, namiotów, straganów. Nikt nic nie sprzedaje z wózka, ani roweru. Nawet ten ukraiński sprzedawca owoców, co na rogu czasami przystawał swoim polonezem i prosto z bagażnika podawał truskawki i wiśnie, gdzieś zniknął… Pewnie właściciel pobliskiego spożywczaka doniósł na niego straży miejskiej, bo chciał się pozbyć konkurencji. Dziwnie, pusto…

Byłam w pracy – a tam jeszcze puściej. Prawie wszyscy na urlopach, nikogo na korytarzu, nikt nie trzaska drzwiami… Czuję się jak w innym wymiarze…

Zaglądam do sieci – tutaj trochę normalniej! Kolorowo i chaotycznie, wyskakujące reklamy biją po oczach :) Wchodzę na pocztę – dziesiątki maili, które jakoś mnie mniej interesują niż zawsze. Wchodzę na poszczególne fora – czytam zaległe wiadomości i posty, które się pojawiły podczas mojej nieobecności. Aż trudno mi uwierzyć, że życie się tutaj, za moimi plecami, normalnie toczyło. Pocieszam się tym, że za niecały tydzień wyjeżdżam znowu – do ciepłego i kolorowego, egzotycznego kraju – może nie aż tak egzotycznego, jak Indie, ale zawsze :) Pobyt w Macedonii, to będzie dobry „etap przejściowy” między IN i PL :)