Pierwszy indyjski premier, Jawaharlal Nehru, tak powiedział o Gandze (rzeka Ganges): […] wokół niej splatają się zbiorowe wspomnienia rasy, nadzieje i obawy, pieśni triumfu, zwycięstwa i klęski […]. Rzeczywiście – te wszystkie emocje można poczuć nad Gangą, na ghatach w Waranasi.

Ganga, Waranasi i całopalenie (cz. I)

Ganga, Varanasi, Indie Północne

Ganga, Varanasi, Indie Północne

Moi bliscy dobrze wiedzą, jakie drobiazgi sprawiają mi przyjemność. Pod choinką znalazłam między innymi książkę o mitologii Hindusów i film o podróży do Indii pod patronatem Discovery Travel&Living. Książkę na razie tylko przekartkowałam, natomiast film natychmiast został zaaplikowany mnie i rodzinie. To jeden z odcinków serii stanowiącej relacje z podróży młodego małżeństwa, które postanowiło poświęcić rok życia, aby objechać świat dookoła. Indie to jeden z przystanków. Oczywiście, biorąc pod uwagę ambitne plany pary podróżników, nie mogli oni poświęcić wiele czasu na wizytę w tym cudownym kraju. Odwiedzili zaledwie Delhi i Agrę. Ale mimo wszystko można było w ich reklacji poczuć smal Północnych Indii. Zwłaszcza Delhi pokazano rewelacyjnie – jako tłoczną, zakorkowaną, przeludnioną metropolię. Podróżnicy odwiedzili raczej typowe miejsca (czyli tzw. „must see”, jak to się teraz mówi) – Chandni Chowk (oczywiście nie obyło się bez kupowania sari ;), Ptasi Szpital, Qutab Minar, Świątynia Lotosu, kilka migawek z Czerwonego Fortu, India Gate, Connaught Circus, jakaś restauracja, ogród jogina… W Agrze – Fort i Tadź Mahal. Wszędzie oprowadzani byli przez przewodników i trochę jak gdyby wszystko oglądali zza szyby. Dla równowagi przejechali się też przez slumsy motorikszą. Mimo że podobnych podróżniczych programów na BBC, Travelu czy Dicovery jest mnóstwo, miło mi się zrobiło patrząc na te znajome widoki. Mogłam co chwilę wykrzykiwa: „byłam tu!”.

Z tego wszystkiego zatęskniło mi się do Indii. Zaczęłam przeglądać zdjęcia – nasze, ale i te profesjonalne, w pięknych albumach o cudach natury i architektury świata, które dumnie spoczywają na półkach regałów. Nabrałam ochotyu, by znowu pisać o tym kraju. Nie chcę, aby wspomnienia, które jeszcze są tak żywe, wyblakły i zamazały się. No i Wy ciągle pytacie, jak tam jest! Zatem postaram się opowiedzieć. A najpierw opowiem o Gangesie, Waranasi i o związanym z rzeką obyczaju spalania ciał zmarłych…

Ganga i Waranasi

Pierwszy indyjski premier, Jawaharlal Nehru, tak powiedział o Gandze:

[…]wokół niej splatają się zbiorowe wspomnienia rasy, nadzieje i obawy, pieśni triumfu, zwycięstwa i klęski […].

Rzeczywiście – te wszystkie emocje można poczuć nad Gangą. Ale zanim o nich napiszę, chciałabym najpierw powiedzieć kilka słów o geologii i hydrologii Gangesu. Obiecuję – nie zrobię wykładu i nie będę nikogo zanudzać szczegółami; po prostu – kilka faktów.

Ganges, to rzeka długa na ponad 2,5 tysiąca kilometrów, płynąca przez północno-wschodnią część subkontynentu indyjskiego: od środkowych Himalajów aż do Zatoki Bengalskiej, posiadająca ogromne dorzecze gleb aluwialnych, o największej na świecie delcie. Chociaż Ganges niezaprzeczalnie kojarzy nam się z Indiami, znaczna część jego delty znajduje się na terenie Bangladeszu, gdzie rzeka łączy się z Brahmaputrą i tworzy sieć setek kanałów. Dla Bangladeszu Ganga nie jest tak przychylna, jak dla Indii – monsunowe deszcze powodują gigantyczne powodzie, które z jednej strony użyźniają gleby, a z drugiej zbierają liczne ofiary (w czasie powodzi z 1970 roku zginęło około 1 miliona ludzi, chociaż oficjalnie mówi się o 300 tys. ofiar). Podobno Ganges żywi 300 milionów ludzi, a odnalezione zapiski o „użyciu” rzeki przy nawadnianiu gleb pochodzą już z czwartego wieku przed naszą erą.

Nic zatem dziwnego, ze dla Hindusów Ganges to o wiele więcej niż rzeka… To Ganga, bogini, która na rozkaz Śiwy spłynęła z nieba, aby dać nieśmiertelność tym, których prochy znajdą spoczynek pośród jej wód – bogini tak silna i potężna, że Śiwa musi tamować jej bieg głową.  Dlatego Ganga wypływa z jego włosów, co często obrazowane jest na portretach Siwy. Ganga to rzeka-matka. Święta rzeka, która przynosi błogosławieństwo, jak i zniszczenie.

Podobno każdy prawdziwie religijny Hindus pragnie odbyć pielgrzymkę do źródeł Gangi, które znajdują się w lodowej jaskini u stóp himalajskiego lodowca Gangotri. Za święte uważane są także miejsca, gdzie wody Gangi łączą z innymi rzekami (np. Allahabad, gdzie łączą się z druga świętą rzeką – Dżamną). Ważnym miejscem jest także Hardwar, gdzie rzeka, przepływając przez wąwóz, kończy swój górski bieg i wpływa na równiny. W zasadzie święte są wszystkie miasta, które leżą nad Gangesem – każde z nich jest miejscem modłów i pielgrzymek – zarówno tych w celu oczyszczających z grzechów kąpieli, jak i pochówku. Jednak najświętszym ze wszystkich jest Waranasi – „miasto tysiąca świątyń”, według legendy założone przez samego Śiwę.

Waranasi Varanasi India

Waranasi, rano – widok z Gangesu

Waranasi to nie tylko jedno z najstarszych miast Indii, ale także całego świata! I trzeba zaznaczyć, że jest jednym z tych nielicznych miast, które były i są nieprzerwanie zamieszkane przez ludzi, aż do dzisiaj! Przyjmuje się, że pierwsza osada w miejscu dzisiejszego miasta powstała około tysiąca lat p.n.e. Waranasi (którego nazwa pochodzi z Sanskrytu, od połączenia nazw dwóch pobliskich rzek Waruna i Aśi) przez hindusów na co dzień bardzo często określane jest dawnymi nazwami – Banaras, czy Kaśi (Kaśi, to nazwa z V. w p.n.e. pochodząca od słów w Hindi i Urdu, oznaczających „jasny”). Pierwszą z nich słyszeliśmy wielokrotnie (nie zdziwcie sie, ale też nie zmartwcie, kiedy na dworcu sprzedadzą wam bilet właśnie do Banares zamiast do Waranasi), z kolei drugiej z nich nie słyszeliśmy w potocznych rozmowach, ale jak najbardziej ona funkcjonuje, np. w oficjalnych tytułach – Kashi Naresh (Maharaja z Kashi) jest głównym kulturalnym patronem Waranasi i pełni ważną rolę we wszelkich religijnych uroczystościach.

Waranasi, które może się poszczycić właśnie owymi trzema tysiącami lat, mimo tego, że wygląda na bardzo stare miasto, to wbrew pozorom – jeśli chodzi o architekturę – jest stosunkowo „młode”. Większość wanaraskich budowli, także tych na ghatach, ma nie więcej niż dwieście lat, co jest efektem niezliczonych muzułmańskich najazdów, nękających Indie od XVI wieku. Zachowały się nieliczne stare świątynie (m.in. najświętsza w mieście, niedostępna dla wyznawców innych religii, świątynia boga Śiwy) oraz niektóre ghaty (czyli schody prowadzące do Gangesu).

Ablucje w Gangesie

Wanarasi co roku jest odwiedzane przez miliony wiernych, gromadzących się na brzegu rzeki w celu rytualnych kąpieli, tzw. ablucji, mających na celu oczyszczenie z grzechów.

Mała dygresja. Słowo „ablucja” jest moim zdaniem bardzo nieprzyjemne w odbiorze. Sami hindusi – nawet Ci, co bardzo dobrze znają angielski – ową kąpiel nazywają po prostu „shower” lub „bath”. I wcale nie wydaje mi się, aby poprzez nazwanie owego obrzędu zwyczajnym, prozaicznym słowem, straciło ono cokolwiek ze swojego religijnego znaczenia. Dlatego nie będę więcej ceremonialnej kąpieli w świętej rzece nazywać „ablucjami”.

Ale wracając do owej kąpieli… O świcie setki pielgrzymów gromadzą się na ghatach prowadzących do Gangi, aby zanurzyć się w jej świętych wodach. Rytuał oczyszczenia wymaga odwiedzenia i obmycia się na pięciu najważniejszych ghatach w ciągu jednego dnia. Muszę przyznać, że zaskoczył mnie fakt, iż Hindusi „obmycie/oczyszczenie” biorą bardzo dosłownie, bo niektórzy z nich podczas kąpieli sowicie się namydlali, a włosy myli szamponem. Jak shower, to shower – w całym tego słowa znaczeniu! Rano, oprócz kąpieli, na świętych ghatach odbywają się także inne, niezwiązane z religią, ale jakże popularne obrzędy – a mianowicie pranie i suszenie bielizny! Pranie z detergentami lub bez – dawnymi, znanymi nam skądinąd sposobami – poprzez tarcie o kamienne stopnie schodów, uderzanie poskręcanym praniem o te właśnie kamienie lub okładanie prania kijem… Natomiast suszenie polega na rozkładaniu poszczególnych sztuk prania – sari, doti, czy hotelowej bielizny pościelowej wprost na stopniach ghatów – tych samych, na których wcześniej wypróżniały się krowy, po których spływały nieczystości z sąsiednich budynków czy biegały szczury… Dlatego – miedzy innymi – trzeba mieć ze sobą w Indiach własne poszwy czy cienki śpiworek. Tak na wszelki wypadek.

Ganga Ganges Varanasi Waranasi India

Rankiem nad Gangesem jest spory ruch

Ganga Ganges Varanasi Waranasi India

Odbywają się ablucje, czyli kąpiele

Ganga Ganges Varanasi Waranasi India

Odbywa się pranie

Ganga Ganges Varanasi Waranasi India

Odbywa się suszenie

Ganga Ganges Varanasi Waranasi India

Wszyscy mają pełne ręce roboty…

Wieczorna pudźa na ghatach

Coś, czego trzeba doświadczyć, to wieczorne modlitwy nad Gangesem. Na wielu gathach odbywają się „przedstawienia” i obrzędy, a tysiące ludzi oglądają je z brzegu albo z łodzi, które o zmierzchu setkami przypływają i gromadzą się przed najważniejszymi ghatami. W obrzędach biorą udział lokalni młodzieńcy (podobno co jakiś czas się zmieniają, a udział w tych uroczystościach, to wielki zaszczyt), którzy wykonują skomplikowane układy (chciałoby się rzec – taneczne) z latarniami, kadzidłami, którym towarzyszy gra bębnów i innych indyjskich instrumentów. Na ważniejszych ghatach są nawet telebimy, aby Ci, którzy nie zmieścili się przed „sceną” albo nie mieli dobrej miejscówki na łódce, mogli wszystko obejrzeć. Co wieczór zbierają się ogromne tłumy wiernych, turystów, ale też różnych sprzedawców, bo przecież żaden szanujący się hindus nie przegapiłby takiej okazji do zarobku – niczym na naszych festynach można wtedy kupić wszystko – od talerzyków z prasowanych liści lub gazety z kwiatami i świeczkami, które puszcza się na rzece, poprzez różne słodycze, migające zabawki, ozdóbki. Można sobie sprawić tatuaż z henny lub masaż twarzy i pleców… Ponadto z Głównego Ghatu bramkami wykrywającymi metale (niedziałającymi, aczkolwiek odrębnymi dla mężczyzn i kobiet) przechodzi się na jedną z głównych ulic, a tam to dopiero bazarowy szał! Najróżniejsze owoce (banany 2 Rs za sztukę – a to i tak drogo), kokosy, którym maczetą ścina się czubek i wypija się ze środka sok przez słomkę, czekolada z mango (miam!), samoski smażone live (3 Rs, czyli 20 gr za sztukę), kolorowe anyżowe cukiereczki w słoikach, ułożone w wymyślne wzorki… Same pyszności, ale też różne gadżety, chociaż nie zabrakło i chińskiego bazarowego badziewia. My sprawiliśmy sobie na pamiątkę święty obrazek Śiwy ze z jego świętym wierzchowcem – bykiem Nandi (cena, o ile pamiętam, 20 Rs).

c.d.n.

➡️ Przeczytaj drugą część tego artykułu: Ganga, Waranasi i całopalenie (cz. II)

 

Święte krowy w Gangesie, Varanasi, Indie

Jak wszyscy, to wszyscy – święte krowy w świętej rzece!