W Japonii, a dokładnie w regionie Kansai, właśnie obchodzony jest Obon (O-Bon), czyli Święto Zmarłych lub – jak wolę je określać – Święto Dusz, czasami nazywany też Festiwalem Latarni, bo Japończycy w tym czasie wypuszczają setki lampionów na wodę. Dokładnie rok temu – 14 sierpnia, miałam okazję być w czasie obchodów tego święta w Osace, gdzie w najstarszej świątyni buddyjskiej Japonii Shitennō-ji obserwowałam, jak Japończycy stawiają świece w intencji zmarłych. To było niesamowite doświadczenie i chcę się z Wami podzielić wspomnieniami z tamtego dnia.
Obon – japońskie Święto Dusz
Obon (jap. お盆), czyli Święto Zmarłych, Święto Dusz, to jedno z najważniejszych świąt Japonii. Chociaż nie jest to święto państwowe, wiele firm podczas Obon zamyka biura, by pracownicy mogli w pełni poświęcić się jego celebrowaniu. Coraz częściej, Japończycy wykorzystują ten czas, aby zrobić sobie „długi weekend”, podczas którego wyjeżdżają na wycieczki za miasto lub do onsenów. Jednak wielu ludzi w dalszym ciągu hołduje tradycjom i oddaje cześć przodkom, którzy właśnie podczas Obon mogą ich odwiedzić. Niektórzy mogą ze świętem Obon kojarzyć też specyficzny taniec rytualny – Bon-odori („taniec dla duchów zmarłych”), który w sumie bardziej przypomina marsz, niż taniec, tym bardziej, że odtańcowuje się go podczas „pochodu”.
Termin obchodów święta nie jest jednoznaczny. Dawniej obchody rozpoczynano 15. dnia 7 miesiąca kalendarza księżycowego. Obecnie część Japonii (region Kantō) obchodzi Obon w dniach 13-16 lipca, a druga połowa (region Kansai) miesiąc później (w tym, 2013 roku 13-15 sierpnia). Tymczasem na Okinawie ponoć cały czas wyznaczają termin święta na podstawie kalendarza księżycowego!
Sama bardziej identyfikuję się z regionem Kansai, bo tam spędziłam większość czasu, będąc w Japonii, poza tym, jak już wspomniałam, to w Osace miałam przyjemność spędzać zeszłoroczny Obon. Było to niesamowite doświadczenie i bardzo się cieszę, że się na nie załapałam. Chociaż trochę żałuję, że nie udało mi się 16 sierpnia być też w Kioto, kiedy to odbywa się najważniejsza dla tego miasta impreza, czyli Gozan-no okuri-bi, zwana też Daimonji-yaki. Tego dnia, a właściwie wieczora, na pięciu wzgórzach otaczających miasto, rozpala się przeolbrzymie ogniska w kształcie kilku znaków kanji, w tym znaku 大 (czyt. „dai”), oznaczającego „wielki”, który pojawia się na wzgórzu Daimonji-yama. Jest to jeden z najsłynniejszych widoków Kioto (zaraz po Złotym Pawilonie, świątyni Kiyomizu-dera, bambusowej Arashiyamie i kilku innych świątyniach). Może kiedyś go zobaczymy!
Tymczasem w Osace obserwowałam obchody święta Obon w buddyjskiej świątyni Shitennō-ji.
Obon w świątyni Shitennō-ji
Świątynię Shitennō-ji (四天王寺) wykonało trzech koreańskich stolarzy, których do Japonii specjalnie w tym celu sprowadził książę Shōtoku. Budowę ukończono w 593 roku. Dlaczego to takie istotne? Bo to oficjalnie pierwsza i najstarsza buddyjska świątynia Japonii (chociaż, jak wszystko w Japonii, została kilkukrotnie przebudowywana – ostatnio w 1963 roku). Nazwa świątyni Shitennō oznacza „Czterech Niebiańskich Królów (btw, „shi”, czyli „cztery” to liczba bardzo nielubiana przez Japończyków, bo fonetycznie brzmi podobnie do słowa „śmierć”) i to właśnie ich chciał uhonorować książę Shōtoku. Dlatego też kompleks składał się z tzw. „Czterech Instytucji”, z których każda miała za zadanie pomóc osiągnąć wyższy poziom cywilizacji i zapewnić Japończykom opiekę. Owe „Cztery Instytucje” rozlokowano wokół wewnętrznego kompleksu świątynnego, tzw. Garan, a były to: Kyōden–in (Instytucja Religii i Edukacji), Hiden–in (Instytut Opieki Społecznej), Ryōbyō–in (Szpital) i Seiyaku–in (Apteka).
Garan, czyli teren wewnętrzny świątyni, obejmuje z kolei 5-piętrową Pagodę, Złoty Pawilon – Kondō, w którym znajduje się wizerunek Nyorai Kannon*, aulę wykładową Kōdō, a wszystko otoczone jest zadaszonym korytarzem (krużgankami?), w którym osadzone są trzy bramy. Jak w większości japońskich buddyjskich kompleksów świątynnych poza terenem wewnętrznym ulokowane są jeszcze dodatkowe „wielkie” bramy, tutaj aż cztery – Południowa, Północna, Wschodnia i Zachodnia. Ponadto do tej ostatniej prowadzi droga przechodząca przez kolejną bramę, ale tym razem bramę shintō – wielką kamienną bramę torii. Wierzy się, że po jej przekroczeniu wchodzi się do Gokuraku–Jodo, czyli Zachodniego Raju, tudzież Czystej Krainy…

Plan Kompleksu Shitennō-ji [PS z shitennoji.or.jp]
Do Wielkiej Bramy Zachodniej dotarliśmy wczesnym popołudniem. Już wtedy w świątyni zbierali się ludzie, którzy chcieli uczestniczyć w wieczornych uroczystościach. Jednak zanim weszliśmy na teren wewnętrzny (ów Garan), obeszliśmy sąsiednie zabudowania i świątynie, w tym Daiwabetsuin z cmentarzem, Kisshoin, Tokoin i Shitennō-ji Honbō. Tuż obok Garan znajdowały się też stawy, w których mieszkają sobie żółwie.
W ramach obchodów Obon wszyscy kupowali białe świece, na których, jak się domyślam, wypisywano imiona zmarłych przodków, w intencji których świece miały być poświęcone. Następnie świece przekazywano kolejnym, dedykowanym do tego osobom – młodym chłopcom (każdy z własnym ręcznikiem), którzy z namaszczeniem umieszczali je na długich metalowych świecznikach, by w końcu je zapalić. Świeczników była cała masa – ustawiono je dookoła wewnętrznego dziedzińca, tak że otaczały m.in. pięciopiętrową pagodę i główny budynek świątyni. Ludzie siadali wokół, pod krużgankami, najchętniej w niedalekiej odległości od „swoich” świec. W międzyczasie rozdano kartki z mantrami buddyjskimi – kanji były opisane z boku ofuriganą (czyli fonetycznym alfabetem – hiraganą), także i ja mogłam razem z innymi zaśpiewać, a raczej wyskandować, modlitwy przy akompaniamencie dzwonków.

Mantra, którą wszyscy powtarzają wraz z mnichami (obok znaków kanji widoczny jest ich zapis fonetyczny – ofurigana)
Tak brzmiała mantra:
Świec i ludzi przybywało coraz więcej, tak że po zapadnięciu zmroku na dziedzińcu był już naprawdę niezły tłok, ale jednocześnie panowała niesamowita, uroczysta atmosfera.
Tymczasem poza terenem wewnętrznym świątyni, panował niemały zgiełk i rozgardiasz. Podobnie jak u nas podczas odpustów, przy bramach i wzdłuż drogi prowadzącej przez Wielką Bramę Zachodnią i kamienną Torii rozstawiono całą masę straganów z jedzeniem, wyrobami rękodzielniczymi, dewocjonaliami, zabawkami, gałązkami iglaków (które przypominały trochę nasze wieńce). Obeszłam te stragany jeszcze przed zapadnięciem zmroku i nie powiem, skusiłam się na kilka pyszności, w tym na dziwnego zawijańca na patyku, który w smaku przypominał faworki lub hiszpańskie churrosy i oblany był lukrową (różową!) polewą.

Tajemnicze iglaki; mała wiącha kosztuje 二百円 (200 jenów), duża jest już droższa, bo aż za 三百円 (trzysta jenów)

Przed świątynią, oprócz tradycyjnych straganów, znajdziemy też jidohanbaiki, czyli automaty samoobsługowe – głównie z piciem, przy czym zazwyczaj mamy do wyboru co najmniej dwóch dostawców: Coca-Colę i Suntory lub Boss

Zdecydowanie wybieram słodycze, niż iglastą wiąchę, a do picia Calpis Soda (mojej ulubionej białej „hłajto” sody, akurat nie było)
Atmosfera w świątyni była naprawdę magiczna. I chociaż byłam tylko obserwatorem i nikomu nie ofiarowałam świecy, to miałam wielką ochotę siedzieć tam z innymi do końca. Niestety następnego dnia wyjeżdżałam do Tokio, poza tym chciałam zdążyć na ostatnie metro, dlatego jeszcze przed północą, czyli według naszej, europejskiej tradycji – przed „godziną duchów” opuściłam świątynię. Ciekawe, czy japońskie duchy też preferują tę porę, by się objawiać.
—–
*) japońskie imię bogini Guanyin, głównej postaci chińskiego panteonu buddyjskiego, czczonej jako bogini miłosierdzia, litości i płodności.