Z przyjemnością oddaję się lekturze każdego kolejnego numeru kwartalnika Torii – magazyn totalnie o Japonii. Nie inaczej było z numerem 21. Chociaż wyszedł już w czerwcu, dopiero teraz znalazłam czas, aby się podzielić moimi wrażeniami. Nic jednak straconego, bo artykuły, które publikowane są w każdym numerze magazynu nie przedawniają się. To duże kompendium wiedzy i warto sięgać także po archiwalne numery. Tymczasem dzisiaj koncentruję się na ostatnim numerze.
Torii – magazyn totalnie o Japonii #21
Kilka artykułów z 21. numeru przeczytałam jeszcze przed naszym wyjazdem do Brazylii. Resztę pochłaniałam w czasie podróży, dzięki czemu nie nudziłam się na lotniskach, oczekując na kolejne loty. Trzy artykuły zainteresowały mnie szczególnie i to o nich dzisiaj opowiem.
Teatr No. Cz. 1: od małpiej muzyki po kontakt z bogami, czyli kształtowanie się teatru nō – Adrianna Wosińska
Teatr nō interesuje mnie już od dłuższego czasu, a dokładnie od momentu, kiedy przeczytałam książkę Gail Tsukiyamy, pt. Ulica tysiąca kwiatów. Jeden z głównych bohaterów powieści, Kenji, pracował w warsztacie, w którym powstawały maski właśnie dla aktorów teatru nō. Opisy procesu tworzenia masek, to, jacy byli sami aktorzy, podróż Kenjiego i jego senseia wystrojonych w odświętne kimona na przedstawienie, a następnie opis samego przedstawienia – wszystko było tak niesamowite, że teatr ten mnie wielce zaintrygował. Na tyle, by zacząć szukać więcej informacji na jego temat. Dlatego bardzo ucieszył mnie artykuł (a właściwie artykuły – bo w numerze czerwcowym publikowana została pierwsza część dłuższego tekstu) na temat tego konkretnego gatunku japońskiego teatru. Autorka wyjaśnia m.in., że nō, to najstarszy gatunek japońskiego teatru – starszy, niż bardziej znany teatr kabuki, czy bunraku; opowiada o jego genezie i historii, tłumaczy, jakie znaczenie teatr nō miał dla rozwoju japońskiej kultury. Artykuł ilustrują zdjęcia masek (to takie cuda wyrabiał Kenji), reprodukcje drzeworytów ze scenkami ze znanych sztuk, kadry z przedstawień.
Ogromną przyjemność sprawiła mi informacja, że jedną z najważniejszych scen, na których wystawiane są sztuki teatru nō, jest otwarta scena na wyspie Miyajima, którą miałam okazję odwiedzić podczas naszej podróży po Japonii, w 2012 roku. Nie miałam pojęcia, że to jedna z najważniejszych scen w Japonii. Miyajima nabrała dla mnie nowego znaczenia – odtąd będę ją kojarzyć nie tylko z shintōistycznym chramem Itsukushima z „pływającą bramą torii”, czyli jednego z trzech najsłynniejszych widoków Japonii (tzw. Nihon-sankei) oraz jelonkami, których jest tam niewiele mniej niż w Narze, ale także z teatrem nō!
Chopin na Dalekim Wschodzie. O fascynacji Japończyków polską muzyką – Nadia Gruszka
Tekstem, który przeczytałam z ogromnym zainteresowaniem był artykuł Nadii Gruszki, traktujący o fenomenie popularności Fryderyka Chopina wśród Japończyków. Sama uważam się za osobę co nieco obytą z muzyką klasyczną – siedem lat śpiewałam w chórze akademickim, polscy i zagraniczni kompozytorzy oraz ich twórczość (nie tylko utwory na chór) są mi w pewnym stopniu znani. Zawstydził mnie jednak, zwłaszcza jako Polkę, ów artykuł o Chopinie.
Otóż w Japonii ludzie, z dziećmi na czele, o wiele lepiej znają życie i twórczość Fryderyka Chopina, naszej dumy narodowej, niż my sami. „Życie i twórczość Fryderyka Chopina” – tak wiem, brzmi to jak temat rodem z Wielkiej Gry. No waśnie, to jest najgorsze – dla nas szczegóły życia Fryderyka (poza tym, że urodził się w Żelazowej Woli, w dzieciństwie wołali na niego „Frycek”, a w dorosłym życiu „prowadzał się” z G. Sand i że zmarł na gruźlicę) – to wiedza godna finalisty Wielkiej Gry. W Japonii to wiedza niemal powszechna.
A czemu? Bo w Japonii Frycek jest muzycznym idolem, nie mniej atrakcyjnym niż dziewczyny z AKB 48, równie abstrakcyjnym, bo równie nieosiągalnym, co wirtualna Hatsune Miku. Frycek w Japonii ma świetne PR, a informacje o nim Japończycy czerpią z lubianych przez siebie źródeł – np. z magi (Piano no Mori – po naszemu to będzie coś a la „Pianinowy Las”), czy z gry na Xbox i PlayStation (Etarnal Sonata – „Wieczna Sonata”). Utwory Chopina reklamują też podobno ciasteczka „Cho-pan”, a nawet lekarstwa. Nic dziwnego, że Japończycy mocno „wkręcają” się w szopenowski klimat i to właśnie oni „wiodą prym” w konkursach pianistycznych imienia swojego (naszego?) idola.
Serdecznie polecam ten artykuł – nie tylko tym, którzy się interesują muzyką klasyczną (nigdy nie mówię „poważną”, bo nie wszystko, co klasyczne, zostało skomponowane w poważnym tonie), a wręcz przeciwnie – tym, co się nią interesują niewiele albo wcale. Bo Frycek jest naprawdę cool!
Dusza japońska oczami Polaka. O miłości i śmierci w kulturze Japonii według Wacława Sieroszewskiego – Karolina Zbieć
Trzeci artykuł, który mnie bardzo wciągnął to rewelacyjny tekst o tym, jak postrzegał Japonię na początku XX wieku polski podróżnik/pisarz/etnograf, który brał udział w ekspedycji, mającej na celu zbadanie kultury ludu Ajnów. A postrzegał ją ów Sieroszewski (bo o nim mowa) dziwacznie!
Mnie akurat Ajnowie intrygują bardzo (marzę, aby kiedyś popłynąć z Władywostoku na Sachalin, a potem przeprawić się na Hokkaido – lub odwrotnie), dlatego z przyjemnością przeczytałam tekst w Torii i na pewno sięgnę też po książkę Sieroszewskiego, pt. Miłość i śmierć. Opowieści z Japonii, o której mowa w artykule. Książka to zbiór opowieści dotyczące Japonii, które zaczerpnięto z większego dzieła (pt. Z fali na falę), obejmującego także historie o Korei i Chinach. Zawiera jego zapiski z podróży, a także mnóstwo fotografii „z epoki” (niestety nie autorstwa członków polskiej ekspedycji, ale i tak znakomicie ilustrujących to, co opisywał Sieroszewski). Kilka fotografii (jak ta powyżej) znajdziemy także w samym artykule. Dla mnie bomba! Już się nie mogę doczekać tych opowieści, nota bene zapisanych „młodopolską” polszczyzną. Ciekawi mnie też transkrypcja, którą stosował Sieroszewski, by zapisywać nazwy japońskie – ponoć nieźle się spisał w tej kwestii. Zobaczymy!
Torii #21 – inne ciekaw artykuły
Powyższe trzy artykuły mnie najbardziej zaciekawiły, ale oczywiście w magazynie (jak zawsze!) znajdziemy całą masę świetnych tekstów, które krok po kroku pomagają rozszyfrować to, co składa się na kulturę i popkulturę Japonii. W 21. numerze zawarto m.in. następujące artykuły:
- Shin-hanga. Nowość wśród drzeworytów – Gabriela Matusiak,
- Feng shui a architektura starożytności, czyli o szukaniu harmonii ze światem i bogami – Joanna Zakrzewska,
- Haramaki. Japońska modlitwa o bezpieczny poród – Monika Włostowska,
- Embrion poluje w sekrecie. The Embryo Hunts in Secret jako przykład twórczości Kojiego Wakamatsu – Mateusz Orzech,
- Iwai. O pieniądzach (i nie tylko) w japońskich zwyczajach ślubnych i pogrzebowych – Masaichi Yoshida, Olga Mądrowska,
- Horrory codzienności. Młodzieżowe koszmary Junjiego Ito – Marek Bochniarz,
a także recenzje z dwóch książek – Lesley Downley: Córka samuraja i Agnieszka Kozyra: W kręgu wartości kultury Japonii. W 140. rocznicę urodzin Nishidy Kitaro (1870-1945), wywiad z Blondynką o podróżach po Japonii, które odbyła (akurat jej to szczerze nie cierpię!), relacje z imprez kulturalnych, itd. Każdy fan japońskiej kultury znajdzie coś dla siebie (nawet ci, co się utożsamiają z subkulturą otaku, bo jest też artykuł o twórczości grupy Superflat). :)
Wpadł Wam w ręce (np. w Empiku) 21. numer Torii? Jeśli tak, to napiszcie, który artykuł Was zainteresował najbardziej. Natomiast tych, co jednak jeszcze nie mieli go w rękach, oczywiście zapraszam do lektury. Tymczasem sama zabieram się za numer wrześniowy, ale sięgnę też chyba po numer, który właśnie pojawił się w formie e-booka.
Pozdrawiam, Asia