Dzisiaj w Indiach obchodzone jest święto Lohri.
Jest to bardzo popularne hinduskie święto, a celebruje się koniec zimy, czyli początek wiosny oraz pomyślność przyszłych plonów.

Według Hinduskiego Kalendarza Solarnego Lohri przypada na ostatni dzień Paush (wyjście słońca z Dhanu rashi) i obchodzi się je dzień przed Makar Sanskranti (początek słonecznego Magha), co generalnie oznacza 13 lub 14 stycznia, gdy słońce zmienia swój bieg. Kult słońca i ognia wyznawany jest przez chyba wszystkie społeczności hinduskie, jakkolwiek samo Lohri jest to święto Pedżabczyków, dlatego obchodzone jest głównie w Pendżabie oraz na północny Indii; w miastach, gdzie zamieszkują skupiska Pendżabczyków (moja znajoma Nitika z Delhi, jest właśnie Pendżabi :).

Lohri jest obchodzone szczególnie hucznie w domach, w których urodziły się dzieci lub zostało zawarte małżeństwo.
W ciągu dnia dzieci chodzą od domu do domu śpiewając pieśni ludowe ku chwale Dulha Bhatti (to taki ichni pendżabski Robin Hood, który za czasów Akbara walczył z bogatymi i pomagał biednym, ratował dziewczyny-niewolnice, etc.) i dostają słodycze, a czasem nawet pieniążki (trochę jak nasi kolędnicy lub amerykańskie dzieciaki przy okazji Halloween, tyle, że bez przebierania się) i właśnie to, co uda się zebrać dzieciom nazywane jest terminem „lohri”.

Natomiast wieczorem rozpalane są ogniska, przy których gromadzi się rodzina i przyjaciele. Do ognisk wrzuca się prasad (m.in. orzeszki ziemne, popkorn, słodycze), a wokół ognisk rozlewa się wodę i mleko – w ramach ofiary dla Boga Ognia, Agni. Ofiara ma być podziękowaniem, a jednocześnie prośba o dalszą ochronę roztaczaną przez bóstwo. Przy ognisku odbywają się tańce i śpiewy…

My też oczekujemy końca zimy, który u nas nastąpi dopiero 21 marca…
Ale już dzisiaj mogę Wam życzyć „Wesołego Lohri!”

Pozdrawiam,
A.