Dzisiaj wpis nie o podróżach, ale o fajnym narzędziu dla blogerów i tych, co blogi czytają, a mianowicie o serwisie bloglovin’. Sama z niego korzystam od dawna i wydawało mi się, że jest dosyć znany. Tymczasem ostatnie dyskusje na kilku forach i grupach tematycznych uświadomiły mi, że w Polsce jednak jeszcze niewielu (a przynajmniej nie w blogosferze podróżniczej) zna ten serwis. A to całkiem fajna sprawa.
W Polsce o bloglovin’ zrobiło głośno w 2012 roku kontekście likwidacji Google reader. Bo jest to – podobnie jak dawny Google reader – agregator i czytnik blogowych RSSów, a prościej mówiąc, czytnik postów. Jest to jednak bardzo przydatne narzędzie nie tylko dla czytelników, ale także publikujących.
Idea jest prosta. Zakładamy profil. Można to zrobić tradycyjnie, podając dane i wymyślając hasło, ale dla leniwych (jak ja!) jest również opcja szybkiej rejestracji za pomocą konta facebook – dosłownie po kilku sekundach można zacząć korzystać z wszelkich dobrodziejstw serwisu. W zależności od tego, czy jesteśmy czytelnikiem blogów, czy autorem bloga, mamy do dyspozycji różne opcje.
Jak działa Bloglovin’ – opcje dla autorów blogów
Jeśli interesuje nas, aby nasze posty regularnie docierały do czytelników i/lub chcemy zachęcić nowych czytelników do „prenumeraty” naszego bloga, warto go dodać do naszego profilu na bloglovin’, a następnie wygenerować kod do wklejenia w layout naszej stronki/bloga*. Dawniej kod opisywał link do profilu boga w postaci jednego z opcjonalnych obrazków – było ich kilka, w różnych stylach. Te grafiki były dosyć charakterystyczne i dobrze rozpoznawalne w internecie i jeśli ktoś znał i korzystał z bloglovin’, to szybko je wyhaczył i dodawał danego bloga do obserwowanych. Taki odruch Pawłowa. ;) Niektórzy przerabiali te obrazki, dostosowując je do swoich layoutów, ale zazwyczaj zostawiali jakiś element z oryginalnych grafik (np. dawne charakterystyczne niebiesko-czarne logo serwisu) właśnie po to, by je szybko identyfikować. Obecnie, po zmienia designu serwisu, w ramach widgetów do osadzenia blogu, zamiast kolorowych obrazków są proste graficzne czarno-białe loga. Oczywiście po weryfikacji bloga graficzki te można zamienić też na link tekstowy. Wigety dostępne są tutaj.
Edit. Do użytkowników serwisu, którzy maja osadzone na blogach stare grafiki bloglovin’: jeśli macie stronę na adresie https (czyli jest bezpiecznie szyfrowana), to wszystkie obrazki osadzone w treści i layoucie bloga też powinny mieć adres zaczynający się od https (nie http). Ponieważ dawniej serwis bloglovin’ nie był dostępny w wersji szyfrowanej, należy ten stary obrazek (po http) uploadować do własnej galerii i stamtąd go osadzić (z własnego bezpiecznego adresu). Albo wykorzystać nowe widgety.
Na bloglovin’owym profilu danego bloga znajdziemy miniaturki i linki do najnowszych postów oraz informacje o autorze, krótki opis, liczbę śledzących i link do listy śledzących (chociaż nie zawsze wszyscy są widoczni) oraz wielki przycisk zachęcający do zasubskrybowania bloga („Follow”). Od razu warto wspomnieć, że owe miniaturki, które się tam wyświetlają są generowane z pierwszej grafiki zamieszczonej – w danym poście – w jego treści, a nie „miniatury postów” (zwane też „obrazem wyróżniającym”), które są przez nas samodzielnie ustawiane dla danego postu – jest to opcja dostępna tylko w niektórych tematach graficznych, nie wszystkie blogi z nich korzystają i prawdopodobnie dlatego bloglovin’ zaciąga grafiki z treści postu.
Edit. Jeśli w tekście poprzedzającym daną grafikę pojawi się uśmieszek – tzw. smiley :) lub ;) lub :P itd. – a mamy ustawioną konwersję konwersję dwukropków i nawiasików do buziek (emotikonek / emoji), to niestety, ale bloglovin’ zaciągnie tę graficzkę jako miniaturę postu (i rozciągnie ją na maksa). Mi się tak kilka razy zdarzyło – możecie zerknąć, jak to dziwnie wygląda na naszym profilu bloglovin’ przy starszych postach.
Z kolei, jeśli klikniemy na autora (Blog by…), to ukazuje się pełna lista blogów przez tę osobę obserwowanych, postów przez nią dodanych do ulubionych (oznaczonych serduszkiem), itd. Samego autora też można obserwować. Zwłaszcza, jeśli taki prowadzi kilka stron (ja pod swój profil mam podpięty jeszcze blog, na którym piszę o modzie – aktualnie dead).
Fajną opcją jest to, że kiedy ktoś zasubskrybuje nasz blog, dostajemy maila z ze szczegółami – kto, kiedy, itd.
Dodatkowo, z pozycji właściciela bloga, w odpowiedniej zakładce możemy obejrzeć wykres liczby naszych obserwatorów w czasie.
Jak działa Bloglovin – opcje dla czytelników
Sprawa prosta. Blogi, które chcemy obserwować (nie znoszę słowa „śledzić”) dodajemy do czytelniczej listy przez przycisk „Follow” na profilu bloglovin’ danego bloga i od tej pory go obserwujemy. A jeśli blog nie ma profilu, to wystarczy wklepać jego adres w odpowiednim okienku w górnym menu (Serach for blogs, videos, and topics…), a serwis sam go zidentyfikuje. Jeśli autor się nie rejestrował, to oczywiście nie będzie jego danych, ale stronkę cały czas można subskrybować.
Następnie w odpowiedniej zakładce (link „My Feed” w górnym menu, drugi po lewej) pojawiają się najnowsze wpisy z obserwowanych przez nas blogów wraz z miniaturkami i krótką zajawką. Klikając w daną miniaturkę posta, przechodzimy bezpośrednio do danego postu, jednocześnie ikonka zostaje „zaszarzona” jako przeczytany post. Danemu postowi możemy przyznać lokalnego „lajka” – serduszko. Więcej serduszek, wyżej w bloglovinowym rankingu ląduje dany post (w zakładce „Popular blogs” zestawiono te najpopularniejsze).
Blogi możemy dzielić na definiowane przez siebie kategorie (ja np. mam „fashion victims”, „lajfstajlowe”, „podróżnicze”, „związane z Japonią”, ale mogą to być też „kosmetyczne”, „kulinarne”, „dla mam”, itd. – co sobie wymyślimy) i przeglądać posty wyłącznie z danej kategorii lub posty z pojedynczego bloga. W każdej chwili możemy dany blog od-obserwować.
Możemy też wybrać częstotliwość notyfikacji przysyłanych nam na maila, tj. o czym i jak często chcemy otrzymywać powiadomienia (a mogą to być powiadomienia o nowych postach – codzienne, raz na tydzień, itd.) Osobiście nie korzystam z tego, bo wchodzę na bloglovin’ regularnie przez link na moim własnym blogu. Na maila przychodzą mi natomiast powiadomienia o nowych obserwatorach – jestem ciekawska i sprawdzam, któż to taki zaobserwował Halika (a czasami, jeśli ta osoba też ma bloga, to i jej stronę dodaję do obserwowanych, bo można trafić na coś fajnego).
Jak widać z powyższych rysunków, przez bloglovin’ naszego bloga obserwuje aktualnie 63 osoby (dodatkowo mnie samą obserwuje 60 osób), ja obserwuję aż 140 blogów z różnych dziedzin – od szafiarskich (wiem, mało ambitne, alem przecie baba!), przez literackie, o japońskiej kulturze i języku, podróżnicze, itd. Uprzedzając pytania, tak, staram się czytać wszystkie regularnie (szafiarskie zaliczam szybko, bo tam więcej obrazków, niż tekstu)… Ułatwia mi to aplikacja na telefon, którą można za darmo ściągnąć. Jest odrobinę niedopracowana, ale daje radę. W każdym razie często w drodze do/z pracy jestem w stanie przeczytać sporo ciekawych postów z blogów, które lubię.
Podsumowując
Uważam, że bloglovin’ to bardzo wygodne narzędzie. Pozwala zebrać wszystko do kupy i mieć ulubione blogi pod ręką. Nie przegapimy żadnego postu, nie ominą nas żadne ploty, czy nowinki. Dodatkowo to ogromny agregator blogów z całego świata. Przez ich wyszukiwarkę trafiłam na świetne stronki.
Z drugiej strony sami możemy lepiej rozpropagować nasze posty w blogosferze, zwłaszcza jeśli ktoś pisze po angielsku ma szansę dotrzeć do wielu czytelników spoza Polski. W Polsce cały czas serwis jest jeszcze mało znany, ale jak rozejrzycie się, to się okaże, że nie aż tak mało, a może się okazać, że wielokrotnie widywaliście linki do niego (zwłaszcza te specyficzne graficzki rzucają się w oczy). I chociaż serwis jakiegoś strasznego ruchu nam nie napędza, to lubię z niego korzystać na zasadzie czytnika blogowych RSSów.
Jeśli ktoś z Was korzysta z bloglovin’, to wrzućcie link do swoich profili w komentarzach! Przy okazji oczywiście zapraszam do obserwowania przez bloglovin’ także naszego bloga!
Pozdrawiam, Asia
—–
*) tak samo postępujemy przy autoryzacji naszego bloga przy tworzeniu profili w innych serwisach, np. na Google+.