Jestem w Ochrydzie. Po dwóch dniach jazdy wreszcie dotarliśmy nad piękne Jezioro Ochrydzkie! Przyjechałam tutaj z moim chórem (Chór Akademicki Politechniki Warszawskiej), by wziąć udział w warsztatach i oraz w festiwalu. Będziemy reprezentować Politechnikę Warszawską podczas międzynarodowego festiwalu chóralnego Ohrid Choir Festival. A przy okazji zamierzam rozkoszować pięknem tutejszego krajobrazu!

Warszawa – Ochryda: dwa dni w drodze!

Dotarliśmy tu po dwóch dniach jazdy autokarem (z przystankiem w Nowym Sadzie, w Serbii). Ale jazda nowoczesnym klimatyzowanym autokarem, gdzie każdy ma swoje miejsce, a plecak jest bezpiecznie ulokowany w luku bagażowym, to prawie przyjemność w porównaniu do podróżowania indyjskimi autobusami… (Trudno uwierzyć, że telepaliśmy się nimi z Kondim jeszcze kilka dni temu… – przeczytaj relację naszej z nocnej podróży z Varanasi do Khajuraho!). Prawdę mówiąc było mi trochę zimno, bo organizm jeszcze nie przywykł do temperatury niższej niż indyjskie 37°C, ale klima (niestety!) działała bez zarzutu.

Podróżowaliśmy głównie w nocy. Z Warszawy wyruszyliśmy we wtorek, wieczorem. Szybko dotarliśmy do Cieszyna. Potem zasnęłam, a kiedy się obudziłam byliśmy już na Węgrzech. Na granicy z Serbią wróciły wspomnienia przekraczania granic samochodowych z paszportem w ręku – w końcu opuszczaliśmy Unię Europejską i pan celnik bardzo rzetelnie spełniał swoje obowiązki. Bardzo dokładnie przyglądał się wszystkim zdjęciom. Z paszportami też śmieszna sprawa, bo wszyscy tutaj mamy różniaste: i mega stare – niebieskie, i czerwone sprzed 2006 roku, i czerwone późniejsze, i te z okropnymi biometrycznymi zdjęciami… Tak więc trudno było znaleźć w całym autokarze dwa podobne paszporty, dlatego rozumiem tego celnika. Na jego miejscu też bym się przyglądała wszystkim bardzo podejrzliwie.

Nowy Sad, Serbia

Około dziesiątej rano (w środę) dotarliśmy do Nowego Sadu (Novi Sad) – jednego z największych serbskich miast, gdzie mieliśmy dziewięciogodzinny przystanek. (Kierowcy musieli odbyć przepisową przerwę.) Zwiedzanie Nowego Sadu rozpoczęłyśmy od wizyty w McDonaldzie, gdzie w ramach śniadania wsunęłyśmy z dziewczynami lody (jagodowe!). Potem był spacer w pośród budynków w klimacie SSSR (ach, jakiż przystojny ten Ilicz!), męczące zdobywanie (w pełnym słońcu!) twierdzy nad Dunajem i piwo na zamkowym tarasie z widokiem na miasto. Koleżanka czystą polszczyzną dwie serbskie kobitki zapytała o jakąś niedrogą, a dobrą restaurację. O dziwo dogadała się, w związku z czym wylądowałyśmy w sympatycznej pizzerii, gdzie spałaszowałyśmy (w sześć bab) dwie ogromne pizze z lokalnymi dodatkami.

Popołudnie spędziliśmy na pikniku w parku, a wieczór na spacerze po starówce z piękną gotycką katedrą. Mimo że był to środek tygodnia, całe stare miasto tętniło życiem. Zadbane deptaki (w niczym nie ustępujące naszemu sławnemu warszawskiemu Krakowskiemu Przedmieściu) zastawione były restauracyjnymi ogródkami, które wypełnione były do ostatniego miejsca, a tłumy wesołych ludzi przepływały ulicami. Po 21:00 wyruszyliśmy w dalszą drogę.

Katedra, Nowy Sad (Novi Sad), Serbia

Katedra, Nowy Sad (Novi Sad), Serbia

Nowy Sad (Novi Sad), Serbia

Wszyscy święci, tzn. „wszyscy ważni”

Nowy Sad (Novi Sad), Serbia

Dialog serbsko-polski – zamiłowanie do podobnych strojów pomogło się porozumieć ;)

Katedra, Nowy Sad (Novi Sad), Serbia

Jeszcze raz katedra, ale wieczorową porą

Stare Miasto, Nowy Sad (Novi Sad), Serbia

Stare Miasto, Nowy Sad (Novi Sad), Serbia

Mniej więcej pół do czwartej dotarliśmy do granicy serbsko-macedońskiej. Tam dopiero poczuliśmy klimat nie-unijno-europejski, bo trzymali nas prawie TRZY godziny! Zebrali paszporty i sobie poszli, a myśmy kwitli w autokarze z (niestety!) sprawna klimą. Chyba bardzo chcieli, ale nie mieli się do czego przyczepić, więc w końcu nas wpuścili do Macedonii!

Macedonia (FYROM lub BJRM)

FYROM – ang. Former Yugoslav Republic of Macedonia → Była Jugosłowiańska Republika Macedonii (BJRM)

Przejazd przez całą Macedonię, aż do Jeziora Ochrydzkiego, był bardzo przyjemny. Jechaliśmy przez piękne góry – zalesione, ale dziwnymi liściastymi drzewami; droga prowadziła przez zielone doliny i trochę przypominała mi trasę z Raxaul do Katmandu (przeczytaj relację z tej podróży).

Do Ochrydy dotarliśmy koło dziewiątej rano (we czwartek). W ramach aklimatyzacji uderzyliśmy w miasto. Poszliśmy bulwarem w kierunku starówki usytuowanej na zboczu góry, na szczycie której rozsiadło się wielkie warowne zamczysko. Ze zwiedzaniem twierdzy musiałyśmy się jednak wstrzymać, bo trzeba było wracać do hotelu na próbę. Całą pierwszą próbę rozczytywaliśmy cerkiewny utwór macedońskiego kompozytora Atanasa Badeva pt. Otcze nasz – obowiązkowy utwór na festiwal. (Tutaj obejrzysz/wysłuchasz nagranie tego utworu podczas naszego występu konkursowego!) Jednak już wieczorem ruszyłyśmy na nocny podbój Ochrydy, który dla mnie okazał się trochę nieudany…

Otóż zorientowałam się, że mi gdzieś przepadła jedna z kart kredytowych. Raczej ją zgubiłam, niż ktoś inny się na nią połasił, bo nic innego mi nie zginęło. Poza tym (na szczęście!) żadne pieniążki się nie upłynniły, a samą kartę natychmiast zastrzegłam. Nową kartę. Nóweczkę, pierwszy raz użytą właśnie w Ochrydzie. Cóż. Bywa.

Ochryda (Ohrid, Охрид)

Piątek też spędziliśmy bardzo aktywnie. Wraz z naszym „opiekunem” z ramienia festiwalu udaliśmy się na zwiedzanie Ochrydy. Oglądaliśmy dwunastowieczne i czternastowieczne cerkwie, odwiedziliśmy antyczny teatr (jeden bas z tenorem nawet zaśpiewali kawałek, aby sprawdzić akustykę), muzeum ikon oraz muzeum w postaci starego domu o typowej dla Ochrydy architekturze. Dom ten miał wspaniałe drewniane stropy i schody, a kolejne piętra wychodziły poza obrys poprzednich. I oczywiście dotarliśmy do fortecy, skąd roztaczał się wspaniały widok na miasto i Jezioro Ochrydzkie. A jezioro Ochrydzkie leży na granicy z Albanią, w związku z czym albańskie góry cały czas majaczyły gdzieś na horyzoncie. Z wyprawy wróciliśmy łódkami :)

Plaosnik - cerkiew św. Pantelejmona Ochryda, Macedonia (FYROM)

Plaosnik – cerkiew św. Pantelejmona w Ochrydzie

Cerkiew św. Pantelejmona, Ochryda, Macedonia (FYROM)

Cerkiew św. Pantelejmona – jak widać, w Ochrydzie można przy cerkwi zjeść np. hamburgera…

Cerkiew św. Jana Teologa w Kaneo, Ochryda, Macedonia (FYROM)

Cerkiew św. Jana Teologa w Kaneo, Ochryda, Macedonia (FYROM) – najsłynniejszy widok Ochrydy!

Ochryda, Macedonia (FYROM)

Domki, co się rozszerzają w raza z kolejnymi piętrami

Jezioro Ochrydzkie, Ochryda, Macedonia (FYROM)

Jezioro Ochrydzkie, Ochryda, Macedonia (FYROM)

Jezioro Ochrydzkie

Kąpieli w Jeziorze Ochrydzkim też zdążyłam już zaznać. Ochrydzkie plaże z reguły są kamieniste (poza bulwarami, które są wybrukowane kostką i przystosowane do cumowanie łodzi), ale za to woda jest bardzo czysta i błękitna. Dodatkowym bonusem są fale, dlatego można odnieść wrażenie, że to jakaś morska zatoka, a nie naturalny zbiornik ze słodką wodą. Oczywiście do momentu, kiedy tejże wody się nie spróbuje.

Odwiedziliśmy też jedną z najbardziej popularnych ochrydzkich plaż – oddaloną od miasta o około 40 minut jazdy autokarem, piaszczystą (jeśli żwir o fi > 4 mm można nazwać piaskiem) i dużo przyjemniejszą niż ta nasza, kamienista. Woda  tam też była jeszcze czystsza, a turystów spotkaliśmy niewielu, ponieważ druga połowa sierpnia to w Macedonii jest już końcówka sezonu turystycznego. Zatem (na szczęście!) ominęło nas plażowanie wraz z setkami natłuszczonych oliwą Macedończyków i mogliśmy się w pełni rozkoszować urokami jeziora.

Albania nad Jeziorem Ochrydzkim

Górki w Albanii na tle Jeziora Ochrydzkiego (widok z Ochrydy)

Jezioro Ochrydzkie, Ochryda, Macedonie (FYROM)

Jezioro Ochrydzkie, Ochryda, Macedonia (FYROM)

Jezioro Ochrydzkie, Ochryda, Macedonia (RYROM)

Jezioro Ochrydzkie, Ochryda, Macedonia (RYROM)

Jezioro Ochrydzkie, Ochryda, Macedonia (FYROM)

Ja i wielki błękit Jeziora Ochrydzkiego, Ochryda, Macedonia

Wieczorna zabawa „na mieście” (i na luzie)

Wczoraj wieczorem oklaskiwaliśmy też z entuzjazmem taneczne i wokalne popisy Bułgarów i Serbów oraz kręciliśmy z powątpiewaniem głowami nad występami Tureckiego zespołu w ramach „Ohridsko Sonce – folklornyj festiwal coś tam, coś tam” (nie byłam w stanie zapamiętać pełnej nawy, którą i tak ledwo rozczytałam w bukwach), który zaczął się kilka dni temu i potrwa aż do końca sierpnia. Z tego, co słyszałam od lokalsów i naszego „opiekuna”, w Ochrydzie ciągle odbywają się jakieś festiwale, niektóre nawet we wspomnianym wcześniej antycznym teatrze. Tak więc raczej nie będziemy się tu nudzić, poza tym mamy też „nasz” chóralny festiwal, do którego trzeba się przygotować!

Tymczasem pozdrawiam z Macedonii, z balkonu na trzecim piętrze naszego ośrodka, skąd łapię sygnał wi-fi z sąsiedniego hotelu (dziękujemy hotelowi Millenium Palace za niezabezpieczoną sieć!).
Aśka

Jezioro Ochrydzkie, Ochryda, Macedonia (FYROM)

A tak się bawią Macedończycy…