Czy istniej coś takiego jak kuchnia irlandzka?
Kiedy pierwszy raz odwiedziłam Irlandię, mieszkałam w bardzo tradycyjnym hotelu, całym w ciemnym drewnie, ze złotymi klamkami, z miękkimi dywanami, tapetami i narzutami w angielskie róże. Zatrzymywało się tam wielu starszych, dystyngowanych ludzi. W saloniku „do czytania” rozmawiałam z jednym z takich uroczych dżentelmenów o tym, skąd jestem (Warszawa, Politechnika), co mnie sprowadza do Sligo (festiwal chórów) i czy mi się podoba Irlandia (bardzo!). Zapytałam go wtedy o tradycyjne irlandzkie potrawy, których warto spróbować, bo wyznaję zasadę, że nie da się poznać kraju, jeśli nie skosztuje się lokalnego jedzenia. Pan był bardzo zakłopotany – nie był w stanie wymyślić niczego poza rybą z frytkami i mięsem z kapustą i ziemniakami. Trochę mnie rozczarował, bo liczyłam na coś szczególnego. Po tamtej, krótkiej dosyć (nie było czasu na kulinarne poszukiwania) podróży rzeczywiście czułam niedosyt. Na szczęście tym razem odkryłam, że kuchnia irlandzka jest całkiem różnorodna, chociaż wiele czerpie z kuchni innych krajów! Zapraszam zatem na bardzo subiektywny post o irlandzkim jedzeniu, czyli przegląd tego, co lądowało na moim talerzu podczas podróży po Irlandii!
Kuchnia irlandzka – czego warto spróbować
Irlandzkie truskawki
Pierwszą rzeczą, jaką zjadłam w Irlandii były pyszne truskawki. Przesłodkie i przeogromne. Sprzedawane m.in. w budkach przy drodze (schowane w budkach, nie wchłaniały ołowiu) sieci Greensberryfarm.ie. Irlandczycy są z nich najwidoczniej bardzo dumni (jak my z polskich jabłek!), bo koszyk tych truskawek dostałam od znajomego w ramach powitalnych kwiatów. Nic dziwnego, przecież czerwiec to miesiąc truskawek. A zatem: keep calm and eat Irish strawberries!
Steak z frytkami (z irlandzkiej wołowiny)
Pierwszy „prawdziwy irlandzki posiłek” zjadłam w Gorey i był to steak z frytkami! Okazało się, że wołowina pochodzi z hodowli znajomego. Poczekał aż zjem i pochwalę mięso (było naprawdę smaczne), by przyznać się, że oto jego byki właśnie zjedliśmy. Dobrze, że pochwaliłam, zamiast rozwodzić się nad tym, jaką to wspaniałą wołowinę jadłam w Japonii. Btw, w miseczce podawano rewelacyjny pieprzowy sos.
Fish and chips w gazecie
No prawie. Gazeta oszukana, ale i tak robi wrażenie. Co by nie mówić, straszy pan ze Sligo miał rację – ryba z frytkami (fish & chips) to jedno z najbardziej klasycznych zestawów w Irlandii i UK. Trzeba koniecznie spróbować. Zwłaszcza, że świeżych (rano złowionych) ryb na Zielonej Wyspie mają dostatek!
Ziemniaki z cheddarem, czyli Kroszka Kartoszka po irlandzku
Pisałam o tej potrawie przy okazji postu o rodzinnej posiadłości Kennedych (The Kennedy Homstead). Dużo bardziej kaloryczny odpowiednik rosyjskiej kroszki kartoszki, czy naszych grooli. A wszystko za sprawą masła, śmietany i sera cheddar, którego tutaj naprawdę dużo spożywają! A skoro kaloryczne, to oczywiście pyszne!
Springrollsy po irlandzku
Kolejna irlandzka wariacje na temat kuchni obcego kraju, tym razem wpływy azjatyckie, jeśli nie meksykańskie. Naleśniki z warzywami, serem i kurczakiem, które w menu określono jako „springrollsy” (po naszemu „wiosenne rolki”) bynajmniej nie mini, w sumie bardziej przypominały tortilla lub burito. Do tego ostrawy sosik.
Ziemniaki i springrollsy to były chyba JEDYNE dwie potrawy, które w Irlandii zaserwowano mi w deafulcie bez frytek. Oczywiście Frytki można było zamówić oddzielnie – i wielu Irlandczyków tak czyniło, bo mają najprawdziwszego fisia na ich punkcie. Frytki okazują się być podstawą irlandzkiej diety. Pieczone ziemniaki i frytki serwują nawet na śniadanie!
Tarta (bez frytek !)
Bardzo smaczne danie, które korzenie ma w kuchni… francuskiej? W życiu nie jadłam tarty ani quiche z frytkami. I nie zjem. Pomimo tego, że po angielsku często mówi się na frytki French Fries, to nijak mi nie pasują te dwa dania do siebie. Na szczęście była opcja wymiany frytek na sałatkę. Tę tartę ze zdjęcia poniżej akurat jadłam w Glendalough, w fajnej restauracyjce The Glendalough Tawern (na parterze Glendalough Hotel), która częściowo położona jest na mostku na rzece Glendasan. Szczerze polecam!
Chowder z owocami morza
Gęsta od roztopionego sera cheddar zupa na bazie bulionu z mnóstwem owoców morza – krewetki, małże i takie tam. Serwowana z czosnkową grzanką. Rewelacja! Chociaż umieszczona w sekcji przystawek, jest to tak sycąca potrawa a porcja była spora), że dobrze, że nie zamówiłam nic więcej! Tę zupę jadłam w Dublinie, w restauracyjce przy ichnim narodowym stadionie. Nazwy restauracji niestety nie pamiętam, ale mogę dopytać znajomego, gdyby ktoś bardzo chciał ją odwiedzić.
Zapiekanka pasterska (z frytkami)
Shepherd’s pie, czyli zapiekanka pasterska (z frytkami on the side, czyli „na boku”), to moja ulubiona irlandzka potrawa ever! To jednogarnkowe danie. W glinianym garnku umieszcza się coś a la gulasz, przypominający trochę skrzyżowanie warzyw do pieczeni rzymskiej i mięsa do lasagne, które przykrywa się warstwą ziemniaków i żółtego sera i tak przygotowane zapieka się w piecu. Chociaż danie w połowie składa się z ziemniaków, nie przeszkadza to nikomu, aby do niego dorzucić ogromniastą porcję frytek! Zapiekankę jadłam w ramach „dania dnia” w super pubie niedaleko mojego hotelu, ale myślę, że w wielu reasekuracjach i pubach można ją dostać.
Pieczeń z czerwoną kapustą i rodzynkami
Wieprzowina na słodko, bo z rodzynkami, a do tego wybór sałatek i fasoli. Ponieważ danie to jadłam w „bufecie” browaru Guinnessa, to miałam możliwość nie zamawiać frytek – ale oczywiście była taka opcja.
Talerz owoców morza
Wspominałam o tych owocach morza niedawno, przy okazji postu, w którym zabrałam Was do Howth. To chyba drugie najlepsze owoce morza, jakie jadłam w życiu (najlepsze, wiadomo – na surowo, w Japonii, ale te tutaj, to na pewno najlepsze „na ciepło”). Jak wspominałam, miałam przyjemność jeść je w restauracji polecanej przez LP (Aqua Restaurant), choć nie najtańszej, to wielce obleganej (na stolik czeka się w pubie, w sąsiedniej sali, przy Guinnessie) i to wcale nie tylko przez turystów. Ale posiłek warty każdego euro!
Najprawdziwszy irlandzki gulasz
Gulasz po irlandzku (Irish goulash) to wołowina i kapusta długo gotowane w klarownym wywarze/rosołku. Potrawa ta w niczym nie przypomina polskiego, ani czeskiego, ani węgierskiego gulaszu. W zasadzie nie przypomina żadnego gulaszu, który znam. A porcja, którą mi zaserwowano była tak wielka, że ponad moje siły (na zdjęciu tego nie widać, ale ten talerz miał średnicę około 40 cm. Gulasz jadłam w knajpce przy głównym placyku Clifden.
Deser: kawa po irlandzku i czekoladowe ciacho z wiśniami
Pierwszą kawę po irlandzku (Irish cofefee) wypiłam dopiero pod koniec pobytu w Irlandii, w Galway. Tam, w ogródku jednej z restauracyjek (Riordan’s Home Cooked Irish Food) oddałam się rozpuście w postaci zestawu: kawka + niesamowite czekoladowe ciasto z wiśniami i bitą śmietaną (duuużo bitej śmietany). To ogromna porcja endorfin (i kalorii). A co do kawy po irlandzku – jak już wcześniej wspominałam, tej irlandzkiej części nie żałowali!
Full Irish Breakfast
Na koniec zostawiłam irlandzkie śniadanie. Nie jestem pewna, czym różni się „pełne” irlandzkie śniadanie od angielskiego (może angielscy ekspaci, wyjaśnią), w każdym razie, próba zjedzenia owego śniadania zakończyła się u mnie tragicznie – żołądek odmówił współpracy! Co się składa na irlandzkie śniadanko? Ano, m.in. z plastrów grillowanego boczku, białego i czarnego puddingu (ten czarny bardzo przypomina naszą kaszankę), białych kiełbasek, jajka sadzonego, duszonej fasolki i grillowanych warzyw (w tym obowiązkowo – pomidorków). Wielu Irlandczyków oprócz tego je jeszcze pieczone ziemniaczki, a na deser koniecznie jedną lub dwie muffinki lub inne ciasto. Wszystko to popija się herbatą z mlekiem.
Tak teraz sobie myślę, że w sumie namiastką irlandzkiego śniadania było to, co nam zaserwowali w drodze do Irlandii, w samolocie Aer Lingus. Samolotowe śniadanko składało się z ziemniaków, kiełbasek, białego i czarnego puddingu i soda bread (czyli sodowego chleba). W sumie chyba najlepsze samolotowe śniadanie, jakie jadłam do tej pory.
Jak się okazuje, irlandzka kuchnia oferuje o wiele więcej, niż ryba z frytkami i wieprzowina z kapustą. No i nie można zapomnieć o pysznym ciemnym stoucie, którym te wszystkie irlandzkie smakołyki wszystko można sobie przepijać. A trzeba przyznać, że Guinness nigdzie nie smakuje tak wspaniale, jak w Zielonej Irlandii…
Zainteresowała Cię kuchnia irlandzka?
Zapraszam też na inne nasze kulinarne podróże!