Największy targ rybny świata, niesamowita, sławna już, aukcja tuńczyków i zdecydowanie najlepsze sushi, jakie w życiu jedliśmy! Wizyta na tokijskim targu rybnym w Tsukiji (Tsukiji-shijō – 築地市場), to jedno z naszych najciekawszych doświadczeń z Japonii. Biorąc pod uwagę, ile niesamowitych rzeczy tam widzieliśmy, musieliśmy stworzyć oddzielną galerię poświęconą Tsukiji. Tymczasem zapraszamy na naszą małą relację z tego niesamowitego miejsca i z aukcji!
Targ rybny Tsukiji w Tokio
Uwielbiamy targi i bazary – zwłaszcza te z jedzeniem! Są cudownie kolorowe, żywe, wibrują energią i pokazują, co tak naprawdę ląduje na naszych talerzach. Czasami rzeczywistość znacznie przerasta nasze wyobrażenie o składnikach. A mnogość gatunków, odmian i rodzai przyprawiają o ból głowy. Jak dotąd najciekawsze dla nas okazały się targi i bazary w Azji – w Szanghaju, w Bangalurze, w Katmandu, świetny miejski targ w Kyoto, czy zastawiona straganami uliczka w starej części Delhi – Chandni Chowk. Niektóre europejskie targi też są fantastyczne. Bardzo nam się podobały np. hiszpańskie hale targowe z pięknymi mozaikami na posadzkach; ciekawy zadaszony targ widzieliśmy też w Chanii, na Krecie. Ale obawiam się, że nic już nie przebije targu rybnego w Tsukiji!
Zadaję kłam wielu mądralom, wielkim znawcom japońskiej kultury, Tokio i Japonii w ogóle, twierdzącym, że nie ma sensu wstawać w środku nocy, by o czwartej rano zostać wpuszczonym na wewnętrzny teren targu w celu obserwowania aukcji tuńczyków. I że to żadna atrakcja. Zazwyczaj takie opinie rozpowszechniają ci, co na aukcji nie byli, którzy w imię zasady „nie znam się, to się wypowiem” deprecjonują to fantastyczne doświadczenie. Czemu to robią? Zwłaszcza ci, którzy kreują się na wielkich miłośników sushi i japońskiej kuchni?!
Mam na to kilka wyjaśnień: (1) lenistwo, do którego niektórzy jawnie się przyznają – nie chciało im się wstać tak wcześnie i olali sprawę, (2) nigdy nie słyszeli o tym targu – jeśli tak, to gratuluję, bo chyba w każdym filmie poświęconym Tokio o nim trąbią – zaraz po historyjce o piesku Hachikō z Shibuya, przed relacją ze wspinaczki na Fuji, (3) pewna doza ignorancji: po co oglądać te ryby, które są interesujące dopiero na talerzu (ha ha ha!)… Albo gorzej: (4) w sumie to nie lubią sushi, ale głupio im się do tego przyznać, bo przecież sushi jest japońskie i jak się już tu przyjechało, to by wypadało lubić… Takich (nielubiących) tym bardziej namawiam na wizytę w Tsukiji, bo może do tej pory trafiali na kiepskie sushi i się zwyczajnie zniechęcili… (5) Przeczytali w internecie, że to nic takiego i dalej szerzą tę cudzą opinię… (6) Nie chciało im się iść, i żeby tę wtopę ukryć, dorabiają sobie do tego ideologię – np. krzyczą, że tam to ciężko pracują ludzie i im się nie powinno przeszkadzać w tej pracy, poza tym (podobno) pracownicy targu nie życzą nas tam sobie, a nawet przeganiają nas brzydko! Okej… Może jeszcze kijem? Albo harpunem (w końcu mają tam ryby…)? I wyzywając nas od baka no gaijin*? :)
Jeśli, JEŚLI (!!!) kogoś (jakiegoś gajdzina) tak potraktowano, to nie chcę wiedzieć, co taki delikwent tam wyprawiał… I pewnie mu się należało!
My po wizycie na Tsukiji mamy zupełnie odmienne wrażenia. Ale może zacznę od początku, bo tytułem wstępu za bardzo się rozgadałam nie do końca na temat… ;)
1. Targ rybny Tsukiji – wstęp na teren aukcji tuńczyków
Wpuszczają tylko 120 gości dziennie – w dwóch turach, po 60 osób (targ nie działa w niedziele i święta narodowe oraz drugą/czwartą środę miesiąca). Kiedy pojawiliśmy się przed odpowiednią bramą (chodzi o bramę od ulicy Harumi-dōri, biegnącej od mostu – bardzo ładnego zresztą, nie o którąś z bram wja/wyjazdowych dla ciężarówek) na pół godziny przed wskazanym czasem (byliśmy tam koło 3:30), to byliśmy przedostatni z pierwszej grupy. Jeśli grupa uzbiera się cała, to nie ma bata, żeby ktoś więcej się wkręcił. Japończycy to mega służbiści, japońskie regulaminy i procedury nie są po to, by je łamać, ale po to, by ich przestrzegać. Warto od razu się z tym pogodzić, chociaż to się w pewnym stopniu kłóci z naszą polską mentalnością. Poza tym mają tylko tyle fluorescencyjno-żółto-zielonych kamizelek dla gości. Kamizelki dostajemy razem z mapką targu (o fantastycznym wachlarzowym kształcie) i całego kompleksu oraz informacjami o tym, jak to ryby są dobre dla zdrowia. Okazuje się, że Japończycy mają zupełnie inną piramidę żywieniową, niż my, w Europie! :)
Żeby nam się nie nudziło, zanim nadejdzie czas wymarszu na teren targu, do centrum wydarzeń, czyli miejsca aukcji tuńczyków, zostaje nam puszczony film pokazowy o Tsukiji. Nie jest też nietaktem usiąść na podłodze (chociaż niektórzy się wstydzą, więc tylko ziewają).
Na teren targu wchodzimy pod eskortą, przejście do hali z tuńczykami jest dosyć niebezpieczne – lawirujemy między kontenerami, ciężarówkami, przyczepami i dziwnymi pojazdami „mighty car”, występującymi tylko tutaj, o wyglądzie a la motoriksze skrzyżowane z wózkiem widłowym i segwayem – ze zbiornikiem na paliwo i silnikiem (wielką butlą) z przodu. Jest bardzo ruchliwie, nikt nie zwalnia, żeby nas przepuścić, oślepiają nas reflektory, bo jeszcze jest ciemno. Czujemy się, jak przedszkolaki na wycieczce do cyrku – jesteśmy nie mniej podekscytowani. Wszyscy mamy wypieki na twarzy, bo za chwilę dostąpimy fantastycznego i ekskluzywnego zaszczytu obserwowania setek ryb, każda warta od kilkuset do kilku tysięcy dolarów. Bo dzienny obrót targu ocenia się na 28 milionów dolców!
2. Targ rybny Tsukiji – Aukcja tuńczyków
W niczym nie przypomina, tego, co znamy (choćby z telewizji), czyli grzecznego składania ofert przez podniesienie numerka. Nie przypomina nawet mniej oficjalnych aukcji opuszczonych storage’owych składów, które ostatnio są hitem wśród programów a la reality show na Discovery.
Aukcje są błyskawiczne, bo trzeba zlicytować całą masę ryb. Właściwie nie wiadomo, kiedy kończą licytować jedną rybę, a kiedy kolejną. Trudno z nich też coś zrozumieć – nie dość, że licytują po japońsku, to prowadzący jeszcze wyśpiewuje, a właściwie wystrzeliwuje z siebie z prędkością karabinu serię jakichś ważnych informacji o kolejnych rybach.
Oczywiście, zanim ktoś postanowi, w imieniu swoim lub klienta, zainwestować kilkaset dolarów lub kilkadziesiąt tysięcy jenów w daną rybę, to może ją najpierw obejrzeć. Ryby – zamrożone na kamień, przerzucane z samochodów na podłogę ręcznymi hakami – leżą sobie w rzędach na betonie, każda zostaje opisana czerwoną farbą, a z ogona wycinane są plastry mięsa, które licytujący oglądają, macają, prześwietlają latarką… Pełna profeska!
3. Boczny bazarek targu Tsukiji i najświeższe sushi świata
Po aukcji tuńczyków, która odbywa się o świcie jest czas na chwilę odpoczynku – zanim zostaniemy dopuszczeni na wewnętrzny targ z pozostałymi rybkami i szeroko rozumianymi owocami morza, gdzie odbywa się głównie handel hurtowy.
Ten czas warto spędzić na malutkim bocznym „detalicznym” bazarku w pawilonach – można tam pooglądać, a może nawet kupić, różne ciekawe rzeczy, które bezpośrednio lub pośrednio są powiązane ze zjadaniem rybek: śliczne porcelanowe naczynia do serwowania – talerzyki, miseczki na zupy (do popijania), na sos sojowy, podstawki pod pałeczki, wspaniałe japońskie noże o ostrzach z kilkuset czy kilku tysięcy warstw stali, bambusowe łyżki, beczki na ryż, wreszcie dziwne metalowe przyrządy niewiadomego przeznaczenia.
Żeby tam się dostać, znowu musimy przeciskać się przez cały targ, między pakami, samochodami i tymi dziwnymi pojazdami…
O samym sushi z Tsukiji – jako że należy mu się szczególna uwaga – napiszemy oddzielny post. Nie przegapcie go!
Edit. post o sushi <- zapraszamy!
4. Targ rybny Tsukiji – hala targowa
Po posileniu się (rozanieleni niebiańskim smakiem) i małych ceramicznych zakupach udaliśmy się w końcu do hali, w której handluje się rybami i owocami morza na wieeeeeeeeeeelką skalę! Naprawdę widzieliśmy tam cuda. Na dodatek spotkaliśmy dwóch sumoków, którzy przyszli na zakupy – zapasy dla koleżków z ich stajni sumo. Ośmieliłam się zapytać o wspólny shashin, czyli zdjęcie. Powiem szczerze, że się nie spodziewałam, że się zgodzą, ale w końcu dla nich gajdzin, co gada po ludzku, czyli japońsku i to w środku targowiska z ośmiornicami, to wcale nie mniejsza atrakcja, niż dla nas najprawdziwszy zawodnicy sumo. I wydaje mi się, że jednego z nich potem widziałam w terebi (telewizorze), bo akurat się zaczynały mistrzostwa sumo.
No to jedziemy!
I jeszcze kilka fajnych kadrów Kondiego z terenów Tsukiji. Bo trudno się powstrzymać i się nie podzielić!
A tak jedzą poza Tsukiji – w ulicznych i przyulicznych (otwartych na ulicę) knajpkach zjemy posiłek tak z 10x tańszy niż ten, który zafundowaliśmy sobie na śniadanie!
A tu taki bonus opracowany przez Kondiego:
5. Porady dla odwiedzających targ rybny Tsukiji w Tokio
- Uważaj na pojazdy – większość kierujących jest wyrozumiała, ale oni pracują i często im się spieszy, więc dobrze jest zejść im szybko z drogi.
- Generalnie nie ma problemów z fotografowaniem, o ile nie używasz lampy błyskowej – jeśli nie jesteś w stanie wyłączyć trybu automatycznego, spodziewaj się, że zostaniesz szybko wyproszony/a – aukcja odbywa się bladym świtem, pomieszczenia są słabo oświetlone, więc automat na pewno „wystrzeli”, a zdarzały się już sytuacje, że oślepiony flashem uczestnik nie zdążył przez to zalicytować.
- Nie wstrzymuj ruchu – jeśli coś oglądasz lub fotografujesz/filmujesz, to upewnij się, że nie stoisz na środku szlaku komunikacyjnego lub w obrębie czyjegoś stoiska lub miejsca pracy – w przeciwnym wypadku możesz zostać uznany/a za persona non grata.
- Nie zabieraj ze sobą dużo bagażu/sprzętu (duże plecaki, torby foto/video, statywy, siatki w rękach) – ścieżki pomiędzy straganami są często wąskie, a ruch i pośpiech duży, nie bądź więc zawalidrogą, a przy okazji sam/a sobie wyświadcz przysługę, żeby nie ruszać się jak słoń w składzie porcelany (zwłaszcza w tych sklepikach z porcelaną).
- Jeśli odwiedzacie targ w dużej grupie, nie wchodźcie do hal wszyscy na raz – grupka 3-4 osób będzie optymalna i nie będzie przeszkadzać pracującym tam ludziom w ich obowiązkach.
- Targ jest miejscem, gdzie się ciężko pracuje: jest tam dużo lodu, wody i odpadków – nie jest tam brudno, ale może panować nieporządek – załóż na siebie ubrania, których ci nie szkoda i które w razie czego można uprać, załóż wodoodporne buty (o ile masz takie), a przynajmniej takie które mają porządną podeszwę (czyli jeśli sandały to tylko trekingowe i takie, których ci nie szkoda) – bywa ekstremalnie ślisko (i bryzga krew)!
- Nie dotykaj niczego, czego nie masz zamiaru kupować (w sumie dotyczy nie tylko tego targowiska).
- Nie próbuj niczego z otwartych lad i pojemników, o ile nie zostaniesz do tego zaproszony/a.
- Nie przychodź z dziećmi – dużo tu niebezpiecznych ostrych krawędzi, śliskich podłóg, wózków widłowych oraz spalinowych wózków dostawczych oraz zgiełku i chaosu tysiąca pracujących tu ludzi (chociaż patrząc po pierwszym zdjęciu, nie wszyscy się tym przejmują).
- Wewnętrzny targ nie jest przeznaczony do handlu detalicznego i nie możesz tam niczego kupić nawet jeśli byś chciał/a, nie jest dozwolone też targowanie się – możesz kupować na zewnętrznym targu, jednak tutaj też raczej nie próbuj zbijać ceny, bo nie jest to powszechna praktyka (sprzedający co najwyżej zaokrągli cenę dla wygody).
- Przeczytaj darmowy poradnik dla odwiedzających z książki o Tsukiji T.C. Bestora – to z niej zaczerpnęliśmy powyższe porady.
Filmy, w których pojawia się motyw Tsukiji:
Jiro śni o sushi – rewelacyjny dokument o słynnym mistrzu sushi, który oglądaliśmy w ramach Filmowego Festiwalu Pięciu Smaków. Można go w kawałkach obejrzeć na yt.
Wspomniany już w kontekście rabu hoteru (love hotel) film Mapa dźwięków Tokyo – główna bohaterka pracuje na targu – pokazano m.in., jak przerzucała owe tuńczyki.
Dokumenty: Full Moon Lunch (1974), Fish is our Life! (1994), Giant Blufin Tuna (NG, 2001).
Książki:
Tsukiji: The Fish Market at the Center of the World (Theodore C. Bestor) – biblia o historii, ekonomii i socjologii jednego z najsłynniejszych targów świata – tradycyjnie na Amazon można sobie za friko przeczytać kawałek książki: przedmowę, pierwsze wrażenia autora oraz poradnik praktyczny dla odwiedzających. Niestety nie ma wersji na Kindle. :/ EDIT (2016): Jest wersja Kindle!
UWAGA: Więcej zdjęć znajdziesz w galerii Tsukiji (by Kondi)
———-
*) jap. „niemądry obcokrajowiec!”
🍣🍣🍣