Jest upalnie, zatem dzisiaj coś lekkiego. Azjatycka sałatka z makaronem sojowym i surimi.
Na specjalne życzenie Izabeli z Fragmentatora podaję przepis na moją ulubioną sałatkę z azjatycką nutą – smaczną, orzeźwiającą i idealną na upalne dni. I bardzo prostą w przygotowaniu.
Już nie pamiętam, skąd wzięłam przepis i czy taki był w oryginale. Proporcję same się ustaliły – nie ukrywam, że z wygodnictwa, bo nic bardziej mnie nie zniechęca do gotowania, niż konieczność odmierzania jakichś konkretnych objętości i wag* poszczególnych składników. W kuchni posługuję się raczej takimi miarami objętości, jak „pół szklanki”, „czubata lub płaska łyżka stołowa”, itd. Ale w przypadku przepisu na „azjatycką sałatkę” nawet tego nie trzeba będzie stosować.
„Azjatycka sałatka z makaronem sojowym i surimi”
Składniki (na 2 osoby):
- pół opakowania makaronu sojowego lub z fasoli mun,
- jeden duży zielony ogórek,
- opakowanie tzw. paluszków „krabowych” (czyli surimi),
- duży pęczek koperku,
- pół małego pojemniczka śmietany 12%,
- sól, pieprz (najlepiej kolorowy) do smaku.
Sposób przygotowania:
Jest naprawdę bardzo prosty. W sumie to tę sałatkę można przygotować nawet w podróży, na kempingu, czy w akademiku, bo wystarczy mieć deskę, nóż, miskę i dostęp do wrzątku.
Makaron sojowy jest o tyle wygodny w stosowaniu, że nie trzeba go gotować – wystarczy zalać go na kilka minut wrzątkiem i odcedzić. I tak też czynimy. Chociaż przyznam, że ja czasami na chwilę włączam palnik (tak na wszelki wypadek).
W międzyczasie obieramy ogórka, kroimy go na około 0,5 cm plastry, a te w sporą kostkę lub na inne dowolne kawałki. Paluszki „krabowe” (rozmrożone, chociaż ja ostatnio kupuję niemrożone) także tniemy na 3-4 milimetrowe plasterki, a koperek siekamy razem z łodyżkami.
Wszystko mieszamy ze śmietaną i wystudzonym makaronem, doprawiamy do smaku i wstawiamy na trochę do lodówki, by się „przegryzło”. Koniec. Można jeść!
いただきます! Itadakimasu! Jemy!
P.S. Ostatnio przygotowałam tę sałatkę w wariancie z makaronem z fasoli mun, czyli tzw. „chińskim” i wyszło całkiem ok. A jeszcze wcześniej – z makaronem z soi i tapioki z dodatkiem zielonej herbaty, ale Kondi twierdził, że za bardzo czuć matchę, a makaron jest za gorzki do tej sałatki. Mi smakowało. I wyglądało ładnie, bo ten makaron z matchą jest oczywiście zielony. :)
—–
*) jako osoba pracująca w laboratorium powinnam w zasadzie powiedzieć „mas”, bo – jak wbijam moim studentom do głowy – „waga to urządzenie do oznaczania masy”, ale w języku potocznym przyjęło się na masę mówić „waga”, zatem niech będzie.